Detronizacja indywidualizmu na rzecz sztywności reguły. Bo, oczywiście, prawdą jest wszystko to, co chopinowscy rewizjoniści wytykają konkursowi regularnie co pięć lat. Że największy polski kompozytor zapewne przepadłby w przedbiegach rywalizacji jego imienia. Że nie ćwiczył pewnie nawet w połowie tyle, ile nawet najbardziej leniwy z uczestników. Że podczas koncertów improwizował, zapis nutowy traktował jako pretekst, a nie prawdę objawioną. To fakt, ale to on sam był objawieniem, co – jak w przypadku każdego proroka – skończyło się wraz z jego śmiercią.