Obóz, a właściwie dzielnica ze szkołami, sklepami, przychodniami i szpitalami, nazywa się Jarmuk i zajmuje ponad dwa kilometry kwadratowe. Do centrum Damaszku jest stąd ledwie 8 km, a do Pałacu Prezydenckiego leżącego w zachodniej części stolicy - nawet mniej.

Jeżeli bojownikom samozwańczego Państwa Islamskiego uda się opanować Jarmuk, dyktator Baszar Asad po raz pierwszy będzie poważnie zagrożony przez fundamentalistów sunnickich, którzy uważają go nie tylko za przeciwnika politycznego, ale przede wszystkim za niewiernego (jest alawitą).

Dziś po południu opanowali znaczną część obozu-dzielnicy - podała agencja Reuters, powołując się na naocznych świadków z Damaszku i organizacji monitorującej wydarzenia w Syrii. W ich rękach są już główne ulice Jarmuku.

Walki nadal trwają. Obozu przed dżihadystami bronią miejscowe oddziały palestyńskie z organizacji Aknaf Bejt al-Makdis (które jest również przeciwna władzy Baszara Asada, ale nie ma takiej siły jak dżihadyści z Państwa Islamskiego).

Większość mieszkańców uciekła. Media z sąsiedniego Libanu podają, że w Jarmuku jest w tej chwili ledwie kilkanaście tysięcy ludzi. Wcześniej mieszkało tam ponad 100 tys. Palestyńczyków, to największe skupisko uchodźców palestyńskich w Syrii.