Czy konfrontacja irańsko-pakistańska może się rozlać? Teheran nieustannie przesuwa granice

Nagłe natężenie wrogości irańsko-pakistańskiej komplikuje sytuację w regionie.

Publikacja: 18.01.2024 22:37

Pandżgur w pakistańskim Beludżystanie. Niedaleko spadły irańskie rakiety

Pandżgur w pakistańskim Beludżystanie. Niedaleko spadły irańskie rakiety

Foto: afp

W czwartek armia pakistańska zaatakowała rakietami cele w Iranie. Według Islamabadu był to atak na bazy separatystów działających z terytorium Iranu. Dwa dni wcześniej Iran w ten sam sposób uzasadniał swoje ataki na Pakistan.

Teheran udowadniał, że uderzenie skierowane było przeciwko separatystom działającym w irańskiej prowincji Sistan i Beludżystan, przenikającym do Iranu z pakistańskiego Beludżystanu. Chodzi o bojowników sunnickiej organizacji Dżajsz al-Adl (Armia Sprawiedliwości). Od lat walczy ona o utworzenie separatystycznego państwa po obu stronach porowatej granicy irańsko-pakistańskiej, na której kwitnie przemyt towarów i ludzi.

Iran kontra Pakistan. Kolejny obszar konfrontacji

Separatyści zwalczani są w Iranie i Pakistanie. Kraje powinny być więc sojusznikami. I tak w zasadzie było, gdyż dotychczasowe akcje separatystów w samym Iranie, jak i odwet Teheranu na terenie Pakistanu, nie powodowały większych komplikacji pomiędzy oboma stolicami.

Czytaj więcej

Turcja nie wyklucza ataków na cele w Iraku i Syrii

Jednak w chwili rosnącego napięcia w całym regionie konfrontacja irańsko-pakistańska może się rozlać. Zdaniem niektórych ekspertów nie można w pełni wykluczyć powstanie trzeciego teatru wojennego w regionie – po Gazie, konfrontacji pomiędzy Izraelem a libańskim Hezbollahem i starciu wspieranych przez Iran jemeńskich Huti na wodach Morza Czerwonego z chroniącymi ten szlak handlowy USA i Wielką Brytanią.

Nie chodzi już wyłącznie o sam irański atak na separatystów Dżajsz al-Adl, lecz jego rozmiary i czas, w którym został przeprowadzony. Iran wysłał we wtorek rakiety daleko w głąb pakistańskiego Beludżystanu, prowincji wyjątkowo niespokojnej. W dodatku atak nastąpił niemal równocześnie z uderzeniami rakietowymi na prawdziwe lub domniemane lokalizacje tzw. państwa islamskiego (ISIS) w Syrii i rzekomą „kwaterę Mosadu” w irackim Kurdystanie.

Asertywni ajatollahowie

– W irańskiej elicie utrwala się poczucie siły i sprawczości w warunkach obecnej sytuacji na Bliskim Wschodzie, gdyż zajęty Strefą Gazy Izrael nie jest zainteresowany dalszą eskalacją konfliktu, a USA czynią starania, aby schłodzić atmosferę – tłumaczy „Rzeczpospolitej” prof. Bar Szmuel, ekspert bezpieczeństwa z Tel Awiwu. Jego zdaniem, atakując cele w Pakistanie, ajatollahowie mają nadzieję, że osiągną pewne polityczne korzyści, jeżeli do sprawy włączy się amerykańska dyplomacja, starając się uspokoić napięcie pomiędzy tymi państwami. Nie brak opinii, że podobne kalkulacje stoją za irańskimi atakami w Syrii i Iraku.

Czytaj więcej

Okręt z Indii ratował załogę amerykańskiego statku po ataku Huti

W Islamabadzie podkreśla się, że irańskie rakiety spadły w Beludżystanie niemal dokładnie w chwili, gdy we wtorek kończyły się w Davos rozmowy p.o. premiera Pakistanu Anwara ul-Haq Kakara z szefem irańskiej dyplomacji Husajnem Amirabdollahianem. W dodatku marynarki obu krajów przeprowadziły niedawno wspólne manewry w rejonie cieśniny Ormuz i Zatoki Omańskiej.

Pakistański dziennik „Dawn” przypomina, że było to już po grudniowej akcji bojowników Dżajsz al-Adl w irańskiej miejscowości Rask, w której zginęło kilku irańskich policjantów. Właśnie tę sprawę omawiali przedstawiciele obu krajów w Davos. Strona pakistańska miała się zobowiązać do zdecydowanych działań przeciwko terrorystom. Teheran postanowił jednak nie czekać. Pakistan odpowiedział w czwartek tym samym. Celem miały być lokalizacje dwu organizacji separatystów beludżystańskich operujących z terytorium Iranu.

Islamabad wycofał już swego ambasadora z Teheranu i zapobiegł powrotowi do Pakistanu szefowej irańskiej misji dyplomatycznej. Usługi mediacyjne zaoferował Pekin, utrzymujący doskonałe relacje zarówno z Pakistanem, jak i Iranem.

– Jest to konfrontacja dwustronna, która nie powinna mieć znaczącego wpływu na trwające obecnie konflikty zbrojne na Bliskim Wschodzie – mówi „Rzeczpospolitej” Richard Dalton, były brytyjski ambasador w Iranie. Jego zdaniem w Teheranie utrwala się przekonanie, że skoro Amerykanie, Brytyjczycy czy inne kraje interweniują zbrojnie poza swoimi granicami, to nic nie stoi na przeszkodzie, aby mógł to robić Iran.

W czwartek armia pakistańska zaatakowała rakietami cele w Iranie. Według Islamabadu był to atak na bazy separatystów działających z terytorium Iranu. Dwa dni wcześniej Iran w ten sam sposób uzasadniał swoje ataki na Pakistan.

Teheran udowadniał, że uderzenie skierowane było przeciwko separatystom działającym w irańskiej prowincji Sistan i Beludżystan, przenikającym do Iranu z pakistańskiego Beludżystanu. Chodzi o bojowników sunnickiej organizacji Dżajsz al-Adl (Armia Sprawiedliwości). Od lat walczy ona o utworzenie separatystycznego państwa po obu stronach porowatej granicy irańsko-pakistańskiej, na której kwitnie przemyt towarów i ludzi.

Pozostało 86% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 793
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 792
Świat
Akcja ratunkowa na wybrzeżu Australii. 160 grindwali wyrzuconych na brzeg
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 791
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 790