Rz: Zacznę do pytania, na które chyba znam odpowiedź. Jest pan zaskoczony?
Dr Jarosław Flis: W porównaniu Wielką Brytanią, gdzie prowadzący od kilku lat w sondażach labourzyści ponieśli dotkliwą klęskę, to drobna sensacja. Prawdziwe starcie za dwa tygodnie. Jednak nie przeczę, jestem zaskoczony.
Skąd ten wynik? Wygląda na to, że znów przed wyborami pomyliły się pracownie sondażowe.
Najważniejsza jest odpowiedź na pytanie, na ile zadziałał przekaz z ostatniego tygodnia przed wyborami. Brzmiał on, że głos na Kukiza jest żółtą kartką dla PO i to mało kosztowną, bo obsada urzędu prezydenckiego rozstrzygnie się w II turze. Już teraz widać, że dalsza batalia będzie toczyła się o ten właśnie elektorat.
Wyborcy, którzy pokazali PO żółtą kartkę, w drugiej turze poprą już Komorowskiego i zwycięstwo ma w kieszeni?
Będą jeszcze debaty. Poza tym ktoś, kto raz już zagłosował przeciw, może dalej zmieniać zdanie. Więź z tą częścią elektoratu została już naderwana. Będzie się oczywiście toczyć walka o jej odzyskanie. A wystąpienia dwóch głównych kandydatów w wieczór wyborczy zapowiadają wyrównany pojedynek, bo i jedno, i drugie było dalekie od ideału. Komorowski nie ma mobilizującego sposobu mówienia, ale wynik przyjął też spokojnie, bez ekscytacji. Z kolei u Dudy było widać wiecowe rozgorączkowanie, co nie musi działać zachęcająco na wahających się wyborów.
Z takim wynikiem trudno nie być rozgorączkowanym.
Wynik Dudy jest rzeczywiście wyższy od wskazywanego przez pracownie sondażowe, ale wciąż niższy niż Jarosława Kaczyńskiego w pierwszej turze w 2010 roku. Co prawda o 2 pkt proc., ale warto o tym pamiętać. Wynik jego kampania to bez wątpienia sukces, jednak była skoncentrowana na elektoracie PiS i pytanie, jak pójdzie mu pozyskiwanie innych wyborów.
A jakie błędy w kampanii popełnił Komorowski?
Brakowało jakiegokolwiek pozytywnego pomysłu. Chciał wygrać inercją, przekazem, że ma być jak do tej pory, bo inaczej będzie źle. Taki kurs jest trudno skorygować, gdy okazuje się, że się rozchodzi z odczuciami społecznymi. Gdy przez pięć lat się twierdzi, że konieczne są tylko kosmetyczne zmiany, a wszytko, czego Polska potrzebuje, to karta dużej rodziny, ciężko jest nagle powiedzieć, że trzeba zrobić coś innego. W takich przypadkach zwykle nadrabia się sympatią i osobistymi talentami, ale nawet wśród zadeklarowanych zwolenników PO nie spotkałem przypadków ekscytacji Bronisławem Komorowskim. Raczej jest to sympatia związana z powszechnie znanym wadami. Prezydentowi brakuje gorących wielbicieli.