Wspieram Ewę Kopacz

To wokół Platformy będzie się konsolidować opozycja – mówi wicepremier, członek ścisłych władz PO.

Aktualizacja: 27.10.2015 10:06 Publikacja: 26.10.2015 20:00

Tomasz Siemoniak

Tomasz Siemoniak

Foto: Fotorzepa/ Jerzy Dudek

"Rzeczpospolita": Jakie elementy zdecydowały o tym, że przegraliście wybory z PiS tak zdecydowanie?

Tomasz Siemoniak, wicepremier, szef MON:
Polacy odczuwają potrzebę zmian. Co prawda są zadowoleni ze swej osobistej sytuacji, ale sądzą, że zawdzięczają to tylko sobie. Na politykę patrzą jak na teatr, w którym aktorzy powinni się zmienić. Ale faktem jest także, że wyborcy rozczarowali się sposobem uprawiania polityki przez PO w ostatnich latach. Afera podsłuchowa była takim momentem zwrotnym. Bardzo straciliśmy na niej wizerunkowo.

Bije się pan w piersi za aferę podsłuchową? Do tej pory słyszeliśmy, że nagrani politycy PO to ofiary i należy im współczuć, a nie mieć do nich pretensje.


Akurat premier Ewa Kopacz zadziałała zdecydowanie, usuwając z rządu wszystkich nagranych.

Zrobiła to z dużym opóźnieniem, dopiero latem tego roku, gdy do internetu wyciekły akta ze śledztwa taśmowego.


Pani premier uznała, że ta sprawa staje się rosnącym problemem i że trzeba ją przeciąć, właśnie dlatego, że ujawniane są kolejne rozmowy i akta, co przypomina opinii publicznej o tym skandalu.

I tak spora część bohaterów taśm znalazła się na listach PO, tylko została przesunięta na niższe miejsca.

Stanęliśmy przed trudnym wyborem. Żadnego z nich nie dotyczyły postępowania prokuratorskie...

...opinia publiczna nie potrzebuje aktu oskarżenia, wystarczy jej posłuchać taśm.

Zdaję sobie z tego sprawę. Zwracam uwagę, że ten dylemat Donald Tusk rozwiązał w inny sposób niż Ewa Kopacz. Zaskakujący. W przypadku poprzednich afer – choćby hazardowej – czyścił partię nawet ponad miarę. Tym razem tak nie zrobił. Zrobiła to dopiero Ewa Kopacz.

A nie zaszkodziły wam decyzje merytoryczne, takie jak podwyższony wiek emerytalny czy cięcia w OFE?

Wiele decyzji przez te osiem lat mogło wyborców zaboleć, jednocześnie nie podjęliśmy niektórych decyzji, których nasz elektorat oczekiwał. Oceniam jednak, że żadna z takich konkretnych spraw nie miała zasadniczego wpływu na naszą porażkę. Decydujący był raczej klimat polityczny ostatnich miesięcy. Fundamentalne znaczenie miała przegrana Bronisława Komorowskiego. Jeszcze na początku maja, przed wyborami prezydenckimi, notowania PO były powyżej 30 proc. Wydawało się, że może nie wygramy wyborów parlamentarnych, ale jest szansa na zachowanie władzy. Jestem daleki od mówienia, że to Komorowski przegrał i stąd nasze kłopoty. Wspólnie przegraliśmy wybory prezydenckie i to uruchomiło dynamikę polityczną, której efektem są wyniki z niedzieli. Trend był tak silny, że nie byliśmy w stanie go powstrzymać.

Dostaliśmy niemal 24 proc. – to porażka, ale nie klęska. To nas stawia w nowej sytuacji: stajemy się główną siłą opozycyjną.

Przetrwacie to? Nigdy nie traciliście władzy. Przez lata przyszło do was wielu ludzi, którzy zapisali się do PO, bo była to partia władzy, która rozdawała frukta.

Nadal jesteśmy partią władzy, przecież rządzimy w samorządach wojewódzkich. Taki skład parlamentu, jaki wyłania się ze wstępnych wyników, daje szansę na zbudowanie wyrazistej pozycji Platformy jako opozycyjnego lidera. Ruch Kukiza mniej lub bardziej będzie popierał PiS. Nie sądzę, że może nam zagrozić Nowoczesna. Mamy trzy razy lepszy wynik, a w mandatach będzie jeszcze większa różnica. To wokół PO będzie się konsolidować opozycja.

Prędzej czy później jakiś jeden polityk – z PO lub z innej partii – stanie się główną twarzą opozycji wobec rządów PiS. Wierzy pan jeszcze, że to może być Ewa Kopacz?

Uważam, że tak. Oczywiście wiele zależy od niej samej – czy chce dalej kierować PO.

Publicznie mówi pan: jestem lojalny wobec Kopacz, ale gdyby ona nie zdecydowała się kandydować na szefa PO, to ja rozważę start. Jaki byłby pański pomysł na Platformę jako partię opozycyjną?

Wspieram Ewę Kopacz. Nie chcę w tym momencie ogłaszać żadnego własnego programu dla Platformy.

Dlaczego tak szybko po porażce politycy PO skoczyli sobie do gardeł? Radosław Sikorski domaga się odejścia Ewy Kopacz, krytykują ją także Paweł Zalewski czy Elżbieta Łukacijewska.

Żadna z tych osób nie kandydowała. Radosław Sikorski rzeczywiście pretendował do roli jednego z liderów partii, ale dziś jest jedynie recenzentem. Ani Paweł Zalewski, ani Elżbieta Łukacijewska liderami nie są.

Zdania Sikorskiego nie można bagatelizować. A on postawił Kopacz ultimatum: „Partii jest potrzebne nowe przywództwo. Ewa Kopacz będzie wiedziała, co teraz zrobić".

Nie spodobało mi się to, że publicznie w wieczór wyborczy mówi coś takiego. Mógł takie stanowisko ogłosić na posiedzeniu zarządu PO, które wkrótce się odbędzie.

Uznałem, że Sikorski parafrazuje to, co usłyszał od Ewy Kopacz, kiedy zażądała od niego dymisji ze stanowiska marszałka Sejmu, gdy zapadła decyzja o odsunięciu wszystkich bohaterów afery taśmowej. Jeśli Sikorski aspiruje do stanowiska szefa PO, to ta wypowiedź była niewłaściwa.

A aspiruje?

Wydawało mi się, że ma inny pomysł na życie. Ale jego obecność na wieczorze wyborczym i takie wypowiedzi są odbierane jako sondowanie własnej kandydatury.

Daje mu pan szanse?

Nie sposób być liderem opozycji, nie będąc posłem. Sądzę, że wylewa swe gorzkie żale wobec Ewy Kopacz.

Zna pan Platformę bardzo dobrze. Czy najbardziej oczywisty konkurent Kopacz, Grzegorz Schetyna, ma szanse wygrać wybory na szefa partii? Jaka jest jego rzeczywista siła w strukturach? Przez lata był z nich rugowany przez Tuska.

Wybory w PO są trudne, bo nie wystarczy przekonać delegatów na zjazd, trzeba przekonać większość szeregowych członków. Schetyna ma silną pozycję w partii, a opinia publiczna uważa go za jednego z liderów PO. Ale nikt nie jest w stanie ocenić, czy ma szanse na wygraną. Przypominam, że kiedy kandydował do zarządu krajowego w grudniu 2013 r., przegrał.

W tym nowym rozdaniu w Platformie widzi pan rolę dla Komorowskiego?

Prezydent nie chce być emerytem. W kampanii wspomagał niektórych kandydatów. Widać, że ma aspiracje. Końcówka prezydentury bardzo nadszarpnęła jego wizerunek. Sądzę, że nie ma wyjścia – musi wrócić do aktywności publicznej, żeby nie kojarzyć się z żyrandolem wypożyczonym z Kancelarii Prezydenta. Ale nie będzie to aktywność w Platformie Obywatelskiej.

"Rzeczpospolita": Jakie elementy zdecydowały o tym, że przegraliście wybory z PiS tak zdecydowanie?

Tomasz Siemoniak, wicepremier, szef MON:
Polacy odczuwają potrzebę zmian. Co prawda są zadowoleni ze swej osobistej sytuacji, ale sądzą, że zawdzięczają to tylko sobie. Na politykę patrzą jak na teatr, w którym aktorzy powinni się zmienić. Ale faktem jest także, że wyborcy rozczarowali się sposobem uprawiania polityki przez PO w ostatnich latach. Afera podsłuchowa była takim momentem zwrotnym. Bardzo straciliśmy na niej wizerunkowo.

Bije się pan w piersi za aferę podsłuchową? Do tej pory słyszeliśmy, że nagrani politycy PO to ofiary i należy im współczuć, a nie mieć do nich pretensje.


Akurat premier Ewa Kopacz zadziałała zdecydowanie, usuwając z rządu wszystkich nagranych.

Zrobiła to z dużym opóźnieniem, dopiero latem tego roku, gdy do internetu wyciekły akta ze śledztwa taśmowego.


Pani premier uznała, że ta sprawa staje się rosnącym problemem i że trzeba ją przeciąć, właśnie dlatego, że ujawniane są kolejne rozmowy i akta, co przypomina opinii publicznej o tym skandalu.

Pozostało 83% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Kraj
Ćwiek-Świdecka: Nauczyciele pytają MEN, po co ta cała hucpa z prekonsultacjami?
Kraj
Sadurska straciła kolejną pracę. Przez dwie dekady była na urlopie
Kraj
Mariusz Kamiński przed komisją ds. afery wizowej. Ujawnia szczegóły operacji CBA
Kraj
Śląskie samorządy poważnie wzięły się do walki ze smogiem
Kraj
Afera GetBack. Co wiemy po sześciu latach śledztwa?