Berg, czyli ładne opakowanie

W sprawie Henninga Berga mam czyste sumienie. Już podczas jego prezentacji jako trenera Legii byłem bardziej pod wrażeniem sprawności piarowej klubu niż wartości Berga jako trenera.

Publikacja: 05.10.2015 17:37

Berg, czyli ładne opakowanie

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompała

 Dominik Ebebenge, który jest wart dla klubu więcej niż niejeden piłkarz, przeprowadził wtedy dla portalu legia.com rozmowę z sir Aleksem Fergusonem.  - „Henning, odkąd go pamiętam - a będzie to już przeszło 20 lat - zawsze był osobą odznaczającą się wybitnymi cechami przywódczymi i wiedzą dotyczącą piłki nożnej. Z czasów kiedy łączyły nas relacje trener - zawodnik, pamiętam dokładnie jego taktyczną dociekliwość, chęć dyskusji o niuansach dotyczących naszego [czyli Manchesteru Utd. - przyp. aut.] stylu gry i podejścia do kolejnych przeciwników. Ponadto Henning jest człowiekiem bardzo pracowitym, o nienagannej kulturze pracy i profesjonalnym podejściu do zawodu, wcześniej jako piłkarz i obecnie jako trener. (...)... klub taki jak Legia, aby osiągnąć znaczący sukces musi skupić się na doskonałym kształtowaniu młodych zawodników, dbaniu o ich zrównoważony rozwój. W tych okolicznościach trudno polecić lepszego fachowca niż Henning Berg. On waszym chłopcom przekaże ogromny kapitał w postaci wiedzy nabytej podczas pracy z najlepszymi szkoleniowcami na świecie, doświadczenia wyniesione z boiska oraz swojej dotychczasowej pracy trenerskiej. Z punktu widzenia Legii ta nominacja bardzo pozytywnie wpłynie na sposób postrzegania waszego klubu w Europie i na świecie. (...) Henning wie, że może do mnie zadzwonić i zawsze z chęcią posłużę mu swoją przyjacielską radą”.

Każdy trener chciałby mieć taką laurkę, wystawioną przez Aleksa Fergusona. Nie wiem, czy Berg skorzystał z zaproszenia i w chwilach trudnych prosił swojego mistrza o radę. Nie sądzę. Konsultował się ze swoimi dwoma rodakami, których zabrał na Łazienkowską, a którzy w porównaniu z byłym menedżerem Manchesteru Utd. byli postaciami anonimowymi. Berg swoim zachowaniem przypominał trochę Leo Beenhakkera z jego pierwszych miesięcy pracy w Polsce. Obydwaj myśleli, że podpisując kontrakt nad Wisłą stają się nosicielami zachodnioeuropejskiej kultury futbolowej na słowiańskim ugorze. U Berga widać było wyniosłość, wynikającą chyba z charakteru, bo nie z dokonań zawodowych. Dobry obrońca nie stał się równie dobrym trenerem. 

Przed  przyjazdem do Warszawy Berg przeszedł do historii ligi angielskiej. W roli menedżera Blackburn Rovers pracował tylko 57 dni. Tyle czasu zajęło szefom tego klubu zorientowanie się, że chyba jednak nie jest odpowiednim człowiekiem na to stanowisko. W Legii potrzebowano na to ponad półtora roku. 

W decyzjach personalnych i taktycznych norweskiego trenera trudno się było doszukać myśli, która prowadziłaby do sukcesu. Zdobył wprawdzie tytuł mistrza i Puchar Polski i to jest osiągnięcie niepodważalne. Ale przy możliwościach Legii, przekraczających zdecydowanie to, na co stać inne kluby, pierwsze miejsce jest normą. To wiąże się z pracą pod ciągłą presją, z którą nie każdy trener daje sobie radę. Berg, mimo że zawodowo grał w piłkę przez kilkanaście lat, w Legii sprawiał wrażenie trenera, który nie potrafi znaleźć z zawodnikami wspólnego języka. 

Odbijało się to i na grze drużyny, i na losach konkretnych piłkarzy. Trudno mi wskazać młodego, zdolnego gracza, który pod okiem Berga zrobił postępy. Wprost przeciwnie. Starsi też narzekali. Żalił mi się kiedyś Miroslav Radović, że został potraktowany przez Norwega niemal jak renegat. Jechał do Amsterdamu ze świadomością, że będzie grał z Ajaksem, ale trener uznał, że Radović jest myślami w Chinach i nawet nie pozwolił mu usiąść na ławce. - Jeśli trener tak uważał, to znaczy, że przez rok nie zdążył mnie poznać - powiedział piłkarz.

Zdaje się, że nie tylko jego. Berg mieszał w składzie jakby nie orientował się w możliwościach zawodników. Zdarzało mu się podejmować decyzje całkiem niezrozumiałe. Jak choćby jedna z ostatnich, niewystawienie Nemanji Nikolicia na mecz z Napoli. Co myśleć o trenerze, który w meczu Ligi Europejskiej, na swoim stadionie nie póosyła do gry najlepszego strzelca? 

Przez kilka miesięcy oszukiwaliśmy się, myśląc że za niezrozumiałymi decyzjami kryje się jakaś głęboka myśl godna Aleksa Fergusona, której nie możemy pojąć. Okazało się, że te myśli są dość płytkie. Norweg miał w Warszawie luksusowe warunki. Nikt mu nie przeszkadzał w pracy, konsultowano z nim transfery, presja nie wiązała się z obawami o stratę pracy. I nie wykorzystał tego. 

W wypowiedzi Fergusona znalazło się zdanie, że nominacja Berga dobrze wpłynie na postrzeganie Legii w Europie. To jest właśnie piar. Ważne żeby zatrudnić kogoś z nazwiskiem i dobrą przeszłością, bo wtedy mówi się o klubie. I właśnie Legia padła ofiarą takiego myślenia. Nie dość, że nie osiągnęła zamierzonych celów, to jeszcze będzie musiała zapłacić Bergowi za zerwanie kontraktu.  

 Dominik Ebebenge, który jest wart dla klubu więcej niż niejeden piłkarz, przeprowadził wtedy dla portalu legia.com rozmowę z sir Aleksem Fergusonem.  - „Henning, odkąd go pamiętam - a będzie to już przeszło 20 lat - zawsze był osobą odznaczającą się wybitnymi cechami przywódczymi i wiedzą dotyczącą piłki nożnej. Z czasów kiedy łączyły nas relacje trener - zawodnik, pamiętam dokładnie jego taktyczną dociekliwość, chęć dyskusji o niuansach dotyczących naszego [czyli Manchesteru Utd. - przyp. aut.] stylu gry i podejścia do kolejnych przeciwników. Ponadto Henning jest człowiekiem bardzo pracowitym, o nienagannej kulturze pracy i profesjonalnym podejściu do zawodu, wcześniej jako piłkarz i obecnie jako trener. (...)... klub taki jak Legia, aby osiągnąć znaczący sukces musi skupić się na doskonałym kształtowaniu młodych zawodników, dbaniu o ich zrównoważony rozwój. W tych okolicznościach trudno polecić lepszego fachowca niż Henning Berg. On waszym chłopcom przekaże ogromny kapitał w postaci wiedzy nabytej podczas pracy z najlepszymi szkoleniowcami na świecie, doświadczenia wyniesione z boiska oraz swojej dotychczasowej pracy trenerskiej. Z punktu widzenia Legii ta nominacja bardzo pozytywnie wpłynie na sposób postrzegania waszego klubu w Europie i na świecie. (...) Henning wie, że może do mnie zadzwonić i zawsze z chęcią posłużę mu swoją przyjacielską radą”.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Sport
WADA walczy o zachowanie reputacji. Witold Bańka mówi o fałszywych oskarżeniach
Sport
Czy Witold Bańka krył doping chińskich gwiazd? Walka o władzę i pieniądze w tle
Sport
Chińscy pływacy na dopingu. W tle walka o stanowisko Witolda Bańki
Sport
Paryż 2024. Dlaczego Adidas i BIZUU ubiorą polskich olimpijczyków
sport i polityka
Wybory samorządowe. Jak kibice piłkarscy wybierają prezydentów miast