Zatrzymany przez prokuraturę 20-latek, który handlował dopalaczami w Katowicach, wychodzi na wolność za kaucją, bo sąd nie uwzględnił wniosku prokuratury o areszt. Podobny los być może czeka 29-letniego Michała J., u którego w Lublinie znaleziono 16 kg dopalczy. Jego wolność wyceniono na 50 tys zł. Prokuratura jednak nie odpuszcza, wniosła zażalenie na decyzję sądu. Jeszcze nie wiadomo, z jakim skutkiem.
Co takiego się stało, że sądy, kiedyś chętne aresztom, teraz nie chcą ich stosować? – To efekt polityki aresztowej, którą prowadzi się w Polsce od kilku lat. Słusznej zresztą – wyjaśnia prof. Brunon Hołyst. Przyznaje jednak, że tam, gdzie w grę wchodzi ludzkie życie i taka skala zagrożenia jak ostatnio w związku z dopalaczami, nie może być mowy o pobłażaniu. – Areszt to nie kara więzienia, choć przez lata tak się go w Polsce traktowało – ripostuje prof. Zbigniew Ćwiąkalski, któremu spadek liczby aresztów się podoba. W sprawie afery dopalaczowej dostrzega jednak bardzo wysoką społeczną szkodliwość. – Na tej podstawie areszt można było zastosować – uważa.
7,5 mln zł
- zapłacił w 2014 r. Skarb Państwa za nieuzasadnione zatrzymania i aresztowania
– Sąd z pewnością wie, co robi – twierdzi z kolei prokurator Mateusz Wolny. Jego zdaniem nie bez wpływu na to, że sądy rozważniej podchodzą do aresztów, są odszkodowania, jakie przychodzi płacić niesłusznie aresztowanym.