Wymiar sprawiedliwości nie cieszy się ostatnio dobrą opinią. Nic więc dziwnego, że decyzje sądów odmawiające zastosowania tymczasowych aresztów wobec dilerów dopalaczy z Katowic i Lublina spotkały się z ostrą reakcją nie tylko opinii publicznej, ale i prawników.
– Tam, gdzie mamy do czynienia z siewcami śmierci, sądy nie powinny się ani chwili wahać – uważa Brunon Hołyst, kryminolog. I choć większość jest tego samego zdania, przyznaje, że spadek liczby tymczasowych aresztowań to dobry znak dla polityki karnej.
Mniej aresztów
Z najnowszych statystyk Prokuratury Generalnej wynika, że w 2014 r. prokuratorzy skierowali do sądu łącznie 18 tys. 835 wniosków o zastosowanie aresztu. To o 575 mniej niż w 2013 r. Jednocześnie wzrosła z 90,1 do 91,5 proc. skuteczność złożonych wniosków. W tym samym okresie sądy zastosowały tymczasowe aresztowanie wobec 17 tys. 231 podejrzanych. A to jest o 259 mniej niż w 2013 r. Polityka aresztowa powoli się cywilizuje – tak statystyki komentowali prawnicy. Wygląda jednak na to, że w ostatnich tygodniach sądy zawiodły. Mimo wniosków prokuratury nie zastosowały aresztów wobec złapanych w Katowicach i Lublinie dilerów dopalaczy (w pierwszym przypadku po zażaleniu prokuratury błąd naprawił sąd odwoławczy).
Wylali dziecko z kąpielą
Ostatnie decyzje sądów zaniepokoiły nawet zwolenników racjonalnego stosowania aresztów. Były szef więziennictwa Paweł Moczydłowski uważa, że ze względu na skalę zjawiska i jego konsekwencje sąd powinien zastosować areszt wobec złapanego dilera.
– Sprawa jest poważna – ocenia i twierdzi, że do jej wyjaśnienia diler powinien zostać w areszcie.