Litwa wyzyskuje gastarbeiterów z Ukrainy i Białorusi

Związek Przewoźników Litwy alarmuje, że emigranci zarobkowi są na Litwie bezwzględnie eksploatowani i oszukiwani.

Publikacja: 07.10.2015 12:16

Litwa wyzyskuje gastarbeiterów z Ukrainy i Białorusi

Foto: Bloomberg

Liczba emigrantów zarobkowych trafiających na Litwę rośnie z roku na rok. Najwięcej przyjeżdża ich z Białorusi i Ukrainy. Otrzymują wizę z pozwoleniem na pracę i podpisują z pracodawcami oficjalne umowy. Ale zdaniem Andrusa Cuzanauskasa szefa Związku Przewoźników Solidarumas, większość emigrantów jest eksploatowana ponad siły i oszukiwana. Zatrudniający wymyślają nieistniejący podatki i kary, które odliczają od pensji; nie płacą delegacji a często i poborów.

- Np. emigrantowi proponuje się podpisanie umowy, zgodnie z którą wypłacić ma się mu 6000 euro, a w rzeczywistości on podpisał się pod tym, że te pieniądze już otrzymał - cytuje Cuznanauskasa portal Delfi.

W latach 2014-2015 litewski Instytut Badań Etnicznych przeprowadził ankiety wśród emigrantów. Zgodnie z wynikami na Litwę trafiają młodzi, wysoko wykwalifikowani mężczyźni z Ukrainy (59 proc. w 2014 r) i Białorusi (29 proc.). Dostają pracę przede wszystkim w transporcie i logistyce, pracują jako kierowcy na dalekich trasach. Przyjeżdżają na rok, ale jeżeli mają wysokie kwalifikacje, to dostają wizy dwuletnie.

W 2014 r. cudzoziemcy dostali 5382 pozwolenia na pracę na Litwie. Dla porównania pięć lat temu było to tylko 1808 osób. Jak pokazało badanie, cudzoziemcy nie znają prawa pracy, przepisów socjalnych ani zasad wynagradzania obowiązujących na Litwie.

Kierowcy na dalekich trasach zarabiają od 500 euro do 1500 euro, ale często nie dostają przysługujących im delegacji i nawet nie wiedzą, że takowe im się należą. szef Solidarumas zwraca uwagę, że gastarbeiterzy z Ukrainy, Białorusi i Rosji dostają umowy w języku litewskim, bez obowiązkowego w takich sytuacjach tłumaczenia; pracodawcy odliczają im po 1,5 euro na dobę za kursy po Unii, tłumacząc że to podatek od pracy we Wspólnocie, choć w rzeczywistości taki podatek nie istnieje. Do tego mają płacone na przejechane kilometry, a nie czas pracy. Choć takie praktyki są w Unik surowo zabronione. Bywało i tak, że kierowca przepracował 8 miesięcy i otrzymał za to...1000 euro.

Co więc robi litewska inspekcja pracy? Potwierdza, że emigranci są wyzyskiwani. W tym roku kierowcy złożyli 187 zasadnych skarg, ale to tylko 7 proc. wszystkich. W latach 2014-2015 inspekcja 67 razy karała firmy przewozowe na śmieszną kwotę 1047 euro. W sądzie pracy firmy zapłaciły 13, 2 tys. euro. To kropla w morzu oszustw.

Liczba emigrantów zarobkowych trafiających na Litwę rośnie z roku na rok. Najwięcej przyjeżdża ich z Białorusi i Ukrainy. Otrzymują wizę z pozwoleniem na pracę i podpisują z pracodawcami oficjalne umowy. Ale zdaniem Andrusa Cuzanauskasa szefa Związku Przewoźników Solidarumas, większość emigrantów jest eksploatowana ponad siły i oszukiwana. Zatrudniający wymyślają nieistniejący podatki i kary, które odliczają od pensji; nie płacą delegacji a często i poborów.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Finanse
Co się dzieje z cenami złota? Ma być jeszcze drożej
Finanse
Blisko przesilenia funduszy obligacji długoterminowych
Finanse
Babciowe jeszcze w tym roku. Ministerstwo zapewnia, że ma środki
Finanse
Wschodzące gwiazdy audytu według "Rzeczpospolitej"
Finanse
Szanse i wyzwania na horyzoncie