Kościół nie mówi: głosujcie na PiS

To nieprawda, że biskupi, zachęcając Polaków do oddania głosu, wskazali im konkretną partię. Zwrócili uwagę na wartości, które są ważne dla każdego – także niewierzącego.

Aktualizacja: 23.10.2015 10:50 Publikacja: 22.10.2015 22:05

Tomasz Krzyżak

Tomasz Krzyżak

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompała

Katoliccy biskupi zabierają głos przed każdymi wyborami. Część osób traktuje ich wypowiedzi jak polityczny kompas, który pokaże im, jak mają zachować się przy urnie wyborczej. Inni są obojętni na opinie hierarchów, a jeszcze inni dokonują szczegółowych analiz i szukają dowodów na polityczne zaangażowanie się czołowych duchownych.

W tym roku komunikat episkopatu pojawił się bardzo wcześnie. Już dwa tygodnie przed głosowaniem biskupi przypomnieli, że każdy mieszkaniec Polski, a w szczególności wierzący, „ma prawo i obowiązek uczestniczenia" w wyborach parlamentarnych. Podkreślili też, że Kościół w żaden sposób nie wiąże się z jakąkolwiek partią polityczną. W komunikacie znalazło się również takie zdanie: „Zachęcamy więc każdego z wiernych do głosowania w zgodzie z własnym sumieniem, wrażliwym na dobro wspólne i stojącym na straży życia każdego człowieka od poczęcia do naturalnej śmierci".

Odwołanie się do sumienia, a także do wartości najwyższej, jaką jest ludzkie życie, część publicystów odebrała jako czytelny sygnał: Polacy mają zagłosować na PiS. Wszak to politycy tej partii określają się jako „obrońcy życia" i w minionej kadencji sprzeciwiali się np. ustawie o in vitro. Wykazywali też dużą aktywność podczas debat nad obywatelskimi projektami ustaw o ochronie życia ludzkiego.

Takie rozumowanie jest jednak błędne. W komunikacie biskupów nie ma bowiem żadnego faworyzowania konkretnej partii. Ich uwaga skupiona jest wyłącznie na człowieku, a nie na partyjnym znaku, który nosi w klapie.

Ludzie, dla których ważne są kwestie dobra wspólnego i uznający, że człowiek ma prawo do życia od poczęcia do naturalnej śmierci, są przecież niemal w każdej formacji obecnej na polskiej scenie politycznej. Choćby Jarosław Gowin, który zanim założył własną partię i znalazł się w sojuszu z PiS, przez wiele lat był jedną z ważniejszych postaci w PO. Takich polityków jest więcej. Ujawnili się choćby w głosowaniu w sprawie in vitro w Senacie, gdzie kilku senatorów Platformy wyłamało się z dyscypliny i w konsekwencji odeszło z szeregów partii rządzącej. Innymi słowy: zachowali się w zgodzie z własnym sumieniem.

Kłopot pojawia się wtedy, gdy ów prawidłowo ukształtowany osąd moralny, który pozwala człowiekowi odróżnić dobro od zła i przy zachowaniu jego wolności wybrać między jednym a drugim, jest zagłuszany przez doraźny interes partyjny. A takich zachowań w minionej kadencji parlamentu było dość dużo. Tymczasem prawo stanowione, by było sprawiedliwe, zawsze musi mieć odniesienie do podstawowych praw człowieka, które uznają zarówno wierzący, jak i niewierzący w Boga. Tych także komunikat biskupów dotyczy i wcale nie przekreśla.

Katoliccy biskupi zabierają głos przed każdymi wyborami. Część osób traktuje ich wypowiedzi jak polityczny kompas, który pokaże im, jak mają zachować się przy urnie wyborczej. Inni są obojętni na opinie hierarchów, a jeszcze inni dokonują szczegółowych analiz i szukają dowodów na polityczne zaangażowanie się czołowych duchownych.

W tym roku komunikat episkopatu pojawił się bardzo wcześnie. Już dwa tygodnie przed głosowaniem biskupi przypomnieli, że każdy mieszkaniec Polski, a w szczególności wierzący, „ma prawo i obowiązek uczestniczenia" w wyborach parlamentarnych. Podkreślili też, że Kościół w żaden sposób nie wiąże się z jakąkolwiek partią polityczną. W komunikacie znalazło się również takie zdanie: „Zachęcamy więc każdego z wiernych do głosowania w zgodzie z własnym sumieniem, wrażliwym na dobro wspólne i stojącym na straży życia każdego człowieka od poczęcia do naturalnej śmierci".

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Publicystyka
Roman Kuźniar: Atomowy zawrót głowy
Publicystyka
Jacek Czaputowicz: Nie łammy nuklearnego tabu
Publicystyka
Maciej Wierzyński: Jan Karski - człowiek, który nie uprawiał politycznego cwaniactwa
Publicystyka
Paweł Łepkowski: Broń jądrowa w Polsce? Reakcja Kremla wskazuje, że to dobry pomysł
Publicystyka
Jakub Wojakowicz: Spotify chciał wykazać, jak dużo płaci polskim twórcom. Osiągnął efekt przeciwny