W zeszłym roku poświęciliśmy dużo czasu i energii, żeby wrócić do butików stacjonarnych, po to, by klienci chcący dotknąć naszych ubrań, mogli to zrobić, przymierzyć je. Jesteśmy już dostępni w siedmiu miastach oraz w multibrandach m.in. Modivo.
Marta Lech-Maciejewska: Pieniądz traktuję jak energię, która przychodzi i odchodzi
- Mając 37 lat nauczyłam się, że pójście własną drogą jest najpiękniejsze, choć najtrudniejsze – mówi Marta Lech-Maciejewska, która wraz z mężem prowadzi blog modowy SuperStyler oraz markę Spadiora specjalizującą się w jedwabnych apaszkach z przesłaniem oraz innych dodatkach i ubraniach, których sprzedaż w 2022 roku przyniosła 4,5 mln zł przychodu.
Jak myślisz, co złożyło się na to, że Risk stał się tak popularny?
Przede wszystkim to, że ubrania, które robimy, powstają w wyniku dialogu z osobami, które je noszą. Nasze klientki mają realny wpływ na to, jak wyglądają konkretne modele. Słuchamy ich, robimy „design meetingi”, podczas których spotykamy się i wsłuchujemy w uwagi naszych użytkowniczek. Realnie wdrażamy ich pomysły. Bardzo dużo osób jest zapraszanych do wymyślania nazw naszych projektów. Ciężko pokochać kogoś, kto cię nie słucha. A kiedy ktoś cię słucha i widać, że reaguje — stajesz love brandem. Ludzie lubią nasze ubrania, bo czują się w nich wygodnie i zarazem pięknie. Dużo osób mówi, że nasze ciuchy to „łapacze komplementów”. Poza tym są unikatowe — nasze printy opowiadają historie, pokazują naturę (warszawskie ptaki, kwiaty polskie), nawiązują do aktualnych wydarzeń ( po wybuchu wojny pojawił się u nas uwspółcześniony przez Pawła Palikota haft hrubieszowski w formie printu). Wszystko to sprawia, że osoba nosząca ubrania Riska czuje, że są jej bliskie. One wzbudzają emocje- są czymś więcej niż tylko miłą w dotyku dzianiną.
Jak scharakteryzowałabyś waszych klientów?
Wyobrażam ich sobie głównie jako bardzo niezależne kobiety, a ta niezależność może być różnie interpretowana: niezależne w myśleniu, w swoich wyborach, niezależne finansowo. Kobiety, które mają odwagę być sobą. Ale też osoby, które po prostu chcą fajnie wyglądać i dobrze się czuć. Robimy rzeczy, dzięki którym jest to możliwe niezależnie od tego jaki ktoś nosi rozmiar. Niektórzy wybierają Riska dlatego, że to jest polska marka. Jeśli chodzi o wiek, to panuje duża rozpiętość, choć większość to 30-40 latki. Głównie z powodu cen — koszty wyprodukowania naszej odzieży są wyższe niż ceny jakie można znaleźć w sieciówkach. Możemy więc mówić tu o kobietach, które decydują się inwestować w swoje ubrania. Dużo osób kupuje nasze rzeczy w drugim obiegu- dzięki temu, że mamy wyśrubowane standardy jakości nasze ubrania żyją latami.
Jakie są wasze najważniejsze KPI? Czy jest to wzrost sprzedaży, czy jest to uruchamianie kolejnych butików?
Kiedyś stawialiśmy głównie na wzrost sprzedaży. Po pandemii i doświadczeniach związanych z wojną to się zmieniło. Mamy świetny zespół, bardzo mądrze prowadzony przez Katarzynę Błaszczyk i Ewelinę Roskosz. Naszym celem jest rozwój, ale też równowaga, stabilizacja, myślenie o przyszłości. Marka zawsze przynosiła zyski, więc 2 lata na stracie były ciężkie. Miniony rok zamknęłyśmy z zyskiem, to oddech ulgi. Z powrotem robimy to, co umiemy robić i dobrze nam się funkcjonuje w tej rzeczywistości. W 2023 zanotowaliśmy przychód na poziomie 11 mln zł i 15% wzrostu. To zacny procent w branży odzieżowej. Przed pandemią zwykle nasz wzrost był na poziomie 20%. Pomijam pierwsze lata startupowe, kiedy robiło się po 1000% i ogarniało rozpędzony pociąg. Byliśmy finalistami EY Entrepreneur of the Year, na Warszawskiej Giełdzie odebraliśmy nagrodę Lidera Przedsiębiorczości, byłam finalistką konkursu Businesswoman Roku. Wtedy, przed covidem, wielokrotnie zgłaszały się do nas fundusze, prywatni inwestorzy, a my cały czas uważaliśmy, że jesteśmy za mali i że chcemy więcej, więcej, więcej. W pandemii same zaczęłyśmy ich szukać. Proces prowadził prestiżowy bank inwestycyjny, trwało to parę miesięcy. Po dziesiątkach spotkań, z pomocą fachowców mocno sprofesjonalizowałyśmy biznes w obszarach finansowych. Wyposażone w dziesiątki exceli, prezentacji i analiz trafiliśmy w końcu na Noma Capital, obecnie mojego partnera. Zdecydował się bardzo szybko, zaprosił też do tej inwestycji znajomego i dał nam ogromny kredyt zaufania w trudnych czasach. Można powiedzieć, że uratował Riska takiego, jakiego lubimy – rasowego, bezkompromisowo jakościowego. Dzięki tej inwestycji mogliśmy zaplanować wzrost stabilniejszy, trwalszy i spokojniejszy niż dotychczas. Na 2024 zaplanowaliśmy wzrost marży, a nie tylko liczbę sprzedanych sztuk. Ale my się dopiero rozkręcamy. A z okazji naszych 13. urodzin będzie w tym roku sporo romantycznych niespodzianek.