Kluczowe znaczenie dla wyników miał układ pól startowych. Ogromnym handicapem było pierwsze, wewnętrzne pole, z którego zawodnicy wygrywali aż 15 na 20 biegów. Tor na trasie niespecjalnie nadawał się do ścigania. Problemy mieli ci, którzy startowali z pól wewnętrznych lub spóźniali wyjście spod taśmy.
Taki przypadek spotkał Bartosza Zmarzlika. Czterokrotny mistrz świata w marcu wziął udział w czterech zawodach — jednych sparingowych i trzech indywidualnych. Z 17 biegów wygrał 16, był więc zdecydowanym faworytem Złotego Kasku. Dostał jednak numer, z którym dwukrotnie wyjeżdżał z najgorszego, trzeciego pola startowego. Efekt to tylko 9 punktów. Zmarzlik nie był jednak rozczarowany, przyznając, że w trakcie zawodów testował sprzęt przed sezonem. — Jak zwykle o tej porze próbujemy jeździć codziennie czymś innym, żeby poznawać, rozpoznać co i na jakie warunki nam będzie się przydawać — tłumaczył przed kamerą Canal+.