SN: Baner z napisem „dureń” nie znieważył Andrzeja Dudy

Nie będzie kary za użycie transparentu z hasłem „Mamy durnia za prezydenta” podczas wiecu wyborczego. Sąd Najwyższy uznał, że nie znieważyło to Andrzeja Dudy.

Publikacja: 20.03.2024 14:14

SN: Baner z napisem „dureń” nie znieważył Andrzeja Dudy

Foto: Fotorzepa/ Jerzy Dudek

Po kilkuletniej batalii sądowej Mirosław Iwański został ostatecznie uniewinniony od zarzutu znieważenia głowy państwa. Sprawa ma swój początek w lutym 2020 r. Andrzej Duda przyjechał wtedy na wiec wyborczy na rynku w Łowiczu. Na spotkanie kampanijne Iwański przyszedł z transparentem, na którym umieścił cytat Lecha Wałęsy: „Mamy durnia za prezydenta L.W.”. Słowa te Wałęsa wypowiedział w 2007 r. wobec Lecha Kaczyńskiego.

Iwański został zatrzymany. Usłyszał zarzut publicznego znieważenia prezydenta. W 2021 r. Sąd Okręgowy w Łodzi uniewinnił mężczyznę. Zdaniem sądu jego działanie mieściło się w granicach krytyki politycznej, a wolność słowa dopuszcza możliwość używania szokujących wypowiedzi i ostrego języka. Wyrok ten uchylił jednak sąd apelacyjny i sprawa trafiła z powrotem do łódzkiego sądu okręgowego. Po ponownym rozpoznaniu sąd ten uznał mężczyznę za winnego, jednocześnie umorzył warunkowo sprawę. Po kolejnej apelacji sąd apelacyjny prawomocnie uniewinnił Iwańskiego.

To jednak nie był koniec sprawy. Z tym prawomocnym rozstrzygnięciem nie zgodziła się łowicka prokuratura i skierowała do SN kasację. Zarzucono w niej łódzkiemu sądowi nierozważenie m.in. wyjaśnień oskarżonego mężczyzny i analizę wyselekcjonowanych dowodów.

Czytaj więcej

Nazwał prezydenta "debilem", ale nie popełnił przestępstwa

SN: Baner nie obraża prezydenta

W środę Izba Karna SN kasację tę oddaliła ją jako oczywiście bezzasadną. – Sąd Najwyższy nie pochwala zachowań, które obniżają poziom debaty publicznej. Istnieje jednak granica, w ramach której obywatel może się poruszać. W tym wypadku pan Iwański tej granicy nie przekroczył  – uzasadnił tę decyzję sędzia Zbigniew Puszkarski.

Podkreślił też, że Andrzej Duda przyjechał na wiec do Łowicza nie jako głowa państwa, ale jako uczestnik kampanii wyborczej, który musiał się liczyć z oceną osób biorących udział w spotkaniu. Według SN w tej sprawie kluczowe znaczenie ma właśnie kontekst sytuacyjny kampanii wyborczej, który znosi obraźliwość słowa i łagodzi ocenę.

- Miało to miejsce podczas wiecu wyborczego, kiedy obywatel ma prawo wyrazić opinię o kandydacie nawet w sposób, który może nasuwać krytykę i zastrzeżenia. Zamiarem było nie tyle deprecjonowanie samego prezydenta, ale kandydata na prezydenta. Pan Iwański przekonywał zebranych do tego, że jego zdaniem ten kandydat nie zasługuje na reelekcję. Była to ostra forma agitacji wyborczej - stwierdził sędzia.

Czytaj więcej

Coraz więcej zarzutów za znieważenie głowy państwa

SN zastrzegł, że zachowanie mężczyzny mogłoby zostać uznane za przestępstwo, gdyby miało miejsce podczas oficjalnej ceremonii państwowej, której przewodniczyłby prezydent.

Podczas procesu prokuratura przekonywała, że transparent z Łowicza to nakręcanie spirali nienawiści. Z tym stanowczo nie zgodził się Sąd Najwyższy. - To zbyt daleko posunięte twierdzenie. Sformułowanie, którego użył oskarżony było dosadne, ale jednocześnie nie było to określenie jednoznacznie wulgarne. Było to zachowanie nie do końca eleganckie, ale nie było to nakręcanie spirali nienawiści, które wymagałoby sankcji karnej – uznał SN.

Środowe rozstrzygnięcie z satysfakcją przyjął obrońca oskarżonego mec. Bartosz Tiutiunik.  - Dobrze się stało, że Sąd Najwyższy nie uznał argumentów prokuratury, ani jednego z sędziów Sądu Apelacyjnego w Łodzi, który złożył w tej sprawie zdanie odrębne. W tej sprawie nie było przestępstwa i dzisiaj w sensie prawdy ta ocena została w sposób ostateczny potwierdzona – skomentował adwokat w rozmowie z „Rz”.

Podkreślił, że jego klient realizował swoje prawo do wypowiedzi, które zakłada również prawo do krytyki. - Krytyka nie zawsze jest realizowana w sposób grzeczny czy taktowny, ale nie może oznaczać, że dochodzi w ten sytuacji do przestępstwa. Orzecznictwo ETPCZ od lat podkreśla w tym kontekście zasadę tzw. grubszej skóry czynnych polityków, którzy muszą liczyć się i znosić krytykę pod ich adresem, nawet jeśli przybiera on postać, która może szokować czy nie być przyjemna – dodał Tiutiunik.

SN zajmował się już sprawą debila

Sprawa Mirosława Iwańskiego to jedna z kilku spraw dotyczących znieważenia głowy państwa, które w ostatnich latach rozstrzygnął SN. W maju ubiegłego roku sąd ten oddalił kasację prokuratury w sprawę pisarza Jakuba Żulczyka, który we wpisie na Facebooku określił Andrzeja Dudę mianem "debil".

Czytaj więcej

Sprawa Jakuba Żulczyka: kara za słowa jak dawniej, ale język gorszy

Po kilkuletniej batalii sądowej Mirosław Iwański został ostatecznie uniewinniony od zarzutu znieważenia głowy państwa. Sprawa ma swój początek w lutym 2020 r. Andrzej Duda przyjechał wtedy na wiec wyborczy na rynku w Łowiczu. Na spotkanie kampanijne Iwański przyszedł z transparentem, na którym umieścił cytat Lecha Wałęsy: „Mamy durnia za prezydenta L.W.”. Słowa te Wałęsa wypowiedział w 2007 r. wobec Lecha Kaczyńskiego.

Iwański został zatrzymany. Usłyszał zarzut publicznego znieważenia prezydenta. W 2021 r. Sąd Okręgowy w Łodzi uniewinnił mężczyznę. Zdaniem sądu jego działanie mieściło się w granicach krytyki politycznej, a wolność słowa dopuszcza możliwość używania szokujących wypowiedzi i ostrego języka. Wyrok ten uchylił jednak sąd apelacyjny i sprawa trafiła z powrotem do łódzkiego sądu okręgowego. Po ponownym rozpoznaniu sąd ten uznał mężczyznę za winnego, jednocześnie umorzył warunkowo sprawę. Po kolejnej apelacji sąd apelacyjny prawomocnie uniewinnił Iwańskiego.

Pozostało 80% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Konsumenci
Sąd Najwyższy orzekł w sprawie frankowiczów. Eksperci komentują
Prawo dla Ciebie
TSUE nakłada karę na Polskę. Nie pomogły argumenty o uchodźcach z Ukrainy
Praca, Emerytury i renty
Niepokojące zjawisko w Polsce: renciści coraz młodsi
Prawo karne
CBA zatrzymało znanego adwokata. Za rządów PiS reprezentował Polskę
Aplikacje i egzaminy
Postulski: Nigdy nie zrezygnowałem z bycia dyrektorem KSSiP