Korespondencja z Chicago
Tłumy podczas wizyt prezydentów USA na ulicach miast i polscy politycy, którzy za obietnicę wizyty w Białym Domu są gotowi oddać niemal wszystko. Realne braterstwo broni na Bliskim Wschodzie, okupione sojuszniczą krwią. Ale też frustracje i zawiedzione nadzieje: na brak prawdziwego partnerstwa i obecności „amerykańskich chłopców" na polskiej ziemi, na brak wiz wjazdowych do USA dla obywateli RP.
Ameryka przed kilkoma dniami świętowała 240. urodziny swego państwa. Jak co roku 4 lipca, w Dzień Niepodległości, strzeliły fajerwerki, a uśmiechnięci Amerykanie bawili się na piknikach i grillach. Jeśli dodać do tego filmowe superprodukcje rodem z Hollywood z reguły wpuszczane w tym czasie do kin – herosi znad rzeki Hudson ocalają świat przed kolejnymi opresjami lub inwazjami zła – mamy obraz Ameryki sielskiej i anielskiej, Tak przynajmniej wygląda główny nurt strumienia obrazków emitowanych nad Wisłą i Odrą. I chociaż w ostatnich latach na tym obrazie pojawiły się rysy, choćby za sprawą niepowodzeń i wpadek podczas misji w Iraku i Afganistanie czy odwrotu od zaangażowania w Europie, śmiem twierdzić, że Ameryka uważana jest nad Wisłą za kraj obdarzony seksapilem.
Patrz, Kościuszko, na nas z nieba
Gmach Kongresu USA to prawdziwy ołtarz Ameryki, spadkobierczyni cywilizacji Zachodu. Wielki, neoklasyczny budynek zwieńczony potężną kopułą i fresk Constantino Brumidiego „Apoteoza Waszyngtona" z roku, który zgodnie z tytułem przedstawia wniebowstąpienie pierwszego prezydenta USA w otoczeniu wielu figur, w tym niewiast symbolizujących Wolność, Zwycięstwo i Sławę. Inni „święci" i „błogosławieni" Stanów Zjednoczonych mają swoje rzeźby w salach Kongresu. Jest ich ponad setka (każdy stan uhonorował dwóch swoich najgodniejszych obywateli), do tego dochodzą inni zasłużeni. Wśród nich można oglądać marmurowe popiersia dwóch Polaków, którzy położyli zasługi dla niepodległości Ameryki – gen. Kazimierza Pułaskiego i gen. Tadeusza Kościuszki.
Ten ostatni dorobił się też wielkiego pomnika (wraz z nieodłącznymi kosynierami) na skraju parku Lafayette, tuż przed Białym Domem. Jeśli do tego doda się tysiące ulic i arterii, nazw miejscowości, powiatów i budynków użyteczności publicznej z nazwiskami Pulaski i Kosciuszko, można uznać, że nikt nie wyrobił Polsce i Polakom takiej marki, jak tych dwóch ochotników.