Legii do awansu wystarczał jeden punkt, Holendrów premiowało tylko zwycięstwo. To wpłynęło na obraz meczu. Trener Kosta Runjaić mówił dzień wcześniej, że dla Legii ten mecz to jak finał, więc wszyscy przystępują do gry bardzo zmobilizowani. Trener Holendrów Pascal Jansen przekonywał, że mecz będzie wprawdzie trudny, ale on dobrze wie jak Legia gra i nic go nie zaskoczy.
Faktem jest, że analiza gry Legii nie wymaga wyższych studiów, bo jest dość przewidywalna. Pascal nie przewidział chyba tylko, że jak jego drużyna będzie atakować, bo innego wyjścia nie ma, Legia wcześniej czy później przeprowadzi kontrę, która dla AZ może się źle skończyć.
Czytaj więcej
Korona Kielca wyeliminowała Legię w 1/8 finału rozgrywek o Puchar Polski. Wygrała 2:1, a decydująca bramka padła w ostatniej minucie dogrywki.
Tak właśnie się stało. Holendrzy wprawdzie rzeczywiście atakowali przez większość czasu, ładnie budowali akcje, można powiedzieć, że robili to z klasą. Tyle, że nieskutecznie, bo legioniści bardzo dobrze im to utrudniali. Kacper Tobiasz nie miał dużo pracy, bo większość holenderskich akcji kończyła się jeszcze przed polem karnym jego bramki.
Kiedy spotykają się dwie drużyny o podobnej klasie, o wyniku często decyduje jedna akcja czy błąd. Tak było i tym razem. Kiedy bardzo aktywny Paweł Wszołek, mając świetną sytuację w polu karnym sam się zakiwał, wydawało się, że jest po szansie. Ale piłka trafiła do Josue, który w takich sytuacjach wie jak wyrządzić przeciwnikowi krzywdę. Podał na tzw. drugi słupek, za plecami nieprzygotowanych obrońców, którzy myśleli chyba, że to koniec akcji. Tymczasem zza ich pleców wyskoczył obrońca Yuri Ribeiro i głową z bliska posłał piłkę do siatki.