– Jestem już tym zmęczony. Najpierw wykorzystali pandemię, a teraz wojnę. Ci ludzie żyją chyba w równoległym świecie. Superliga to kompletny nonsens i wszyscy, oprócz nich, o tym wiedzą – nie kryje irytacji szef europejskiej federacji (UEFA) Aleksander Ceferin.
Minął niecały rok, odkąd 12 wielkich klubów próbowało dokonać rewolucji w futbolu, ogłaszając pod osłoną nocy powstanie rozgrywek konkurencyjnych dla Ligi Mistrzów – sponsorowanych przez amerykański holding JP Morgan i z pulą nagród 3,5 mld euro.
Umowa dotycząca Superligi wciąż wiąże 11 z 12 klubów-założycieli. Wyjątkiem ma być Inter
Superliga przetrwała tylko kilkadziesiąt godzin. Groźby UEFA, interwencje polityków i masowe protesty kibiców sprawiły, że prędko wycofało się z niej wszystkie sześć klubów z Anglii (Chelsea, Arsenal, Tottenham, Manchester City, Manchester United, Liverpool) oraz Milan, Inter Mediolan i Atletico Madryt.
Na polu walki zostały tylko Real, Barcelona oraz Juventus Turyn. I to właśnie prezes tego ostatniego klubu Andrea Agnelli jest głównym architektem poprawionej wersji projektu, idąc ramię w ramię z szefami Realu (Florentino Perez) i Barcy (Joan Laporta). „Gdyby to był film, pewnie nosiłby tytuł Superliga 2: powrót” – komentuje największy włoski dziennik „Gazzetta dello Sport”.