Unia będzie miała jedną politykę przyznawania azylu i dzielenia uchodźców między siebie. Pytanie tylko jak szybko i w jakim stylu. Mamy jeszcze szansę godnie się do tego przyłączyć i pokazać, że nie tylko umiemy walczyć o miliardy euro dla nas, ale też rozumiemy problemy innych.

Polacy też byli uchodźcami - czytaj więcej

Do tej pory rządzący w Polsce nie dostrzegali powagi sytuacji. Argumenty rządu i prezydenta o zajęcie się przyczynami uchodźstwa, a nie jego skutkami, brzmią bardzo efektownie. Ale co konkretnie proponuje Polska? Czy wysyłamy samoloty do nalotów na Państwo Islamskie? Czy zaoferowaliśmy jakiś statek do operacji wyłapywania przemytników na Morzu Śródziemnym? A może jesteśmy przypadkiem w czołówce dawców pomocy rozwojowej? Na każde z tych pytań odpowiedź brzmi: nie. Braliśmy co prawda udział w koalicji antyirackiej, ale to raczej przyczyniło się do destabilizacji sytuacji w regionie i wykreowania fali uchodźców. Polska nie ma zatem żadnych argumentów w tej debacie: ani nie walczymy z przyczynami uchodźstwa, ani nie próbujemy minimalizować skutków tego problemu. Jedyne co słychać to, że Polska jest biedna,homogeniczna kulturowo i religijnie i przyjmuje już Ukraińców. Pierwszy czynnik jest uwzględniany w wysokości kwoty, która aż w 40 proc. zależy od dochodu narodowego. Dlatego przyjąć musimy dużo mniej uchodźców niż bogatsza od nas Hiszpania. Drugi trudno uznać, bo przecież takie monokulturowe społeczeństwo jest nie do utrzymania w zglobalizowanym świecie. Trzeci, dotyczący Ukraińców, będzie miał znaczenie, gdy będą oni uchodźcami i wtedy inne kraje UE nam pomogą. Do czasu, gdy są imigrantami ekonomicznymi, sprzątającymi i budującymi polskie domy, nie mogą być uznani za obciążenie dla systemu społecznego.

Z tej sytuacji nie ma wyjścia idealnego. Obowiązkowe kwoty uchodźców oznaczają, że Polska będzie musiała ich przyjmować systematycznie. Ale i bez takiego mechanizmu fale migracyjne będą przybierały na sile i ktoś będzie musiał im zaoferować schronienie. Liczenie na to, że zawsze będą to Niemcy jest złudne. Lepiej więc wziąć aktywny udział w tym procesie i próbować choć trochę go ucywilizować niż być przegłosowanym.