Zarząd po całodniowej naradzie zaoferował wszystkim 19 tysiącom pracowników pokładowych po 3 tys. euro bonusu w zamian za natychmiastowy powrót do pracy. Wcześniej strajkujący nie zgodzili się na ofertę w wysokości 2 tys. euro. Na wtorek Lufthansa zaprosiła związkowców na rozmowy zapowiadając, że oprócz wypłat gotówki zamierza zaoferować szereg ustępstw. Związkowcy z Ufo zaproszenie na rozmowy przyjęli, ale strajku nie przerwali.
We wtorek, 10 listopada nie poleci żaden z długodystansowych rejsów z Frankfurtu, Monachium i Duesseldorfu. To właśnie takie połączenia są najbardziej dochodowe dla każdej linii.
Karl Ulrich Garnadt, szef linii pasażerskiej w grupie Lufthansy zarzekał się, że zarząd zrobi wszystko, aby nie doszło do kolejnych zawieszeń rejsów. - Jesteśmy gotowi do ustępstw, aby tylko zakończyć ten strajk tak szybko, jak jest to możliwe - mówił.
Ufo pozostaje nieugięty. Nicoley Baublies, szef związku ocenił ofertę pracodawcy, jako prowokację i powiedział, że nie ma takiej opcji, żeby wtorkowy strajk został przerwany. Nie ukrywał jednak, że związkowcy zastanawiają się, czy nie wrócić do negocjacji.
Od ostatniego piątku, kiedy związkowcy rozpoczęli swój protest Lufthansa była zmuszona do odwołania 1700 lotów, w tym 1 17 długodystansowych we wtorek i środę - jak wynika z informacji na stronie przewoźnika. Ten konflikt tym samym stał się najdotkliwszy w skutkach dla zarządu i pasażerów. Wszystkie protesty pilotów w 2014 roku łącznie zmusiły Lufthansę do odwołania 9,7 tys. lotów, a w tym roku uziemiono 3,1 tys. rejsów. Strajk pilotów we wrześniu 2015 został przerwany, kiedy sąd pracy nakazał im przerwanie protestu.