Nazwisko widniejące na syryjskim paszporcie znalezionym obok terrorysty, który wysadził się przy Stade de France, Ahmad al-Mohammad, może nie być prawdziwe, ale dokument jest autentyczny. Policjanci ustalili bowiem, że nosi on znaki biometryczne takie same jak sprawcy ataku. A to będzie miało bardzo poważny wpływ na dalszą debatę o uchodźcach.
Mohammad w październiku przeszedł identyczną drogę co przynajmniej 500 tys. osób szukających azylu w Europie. Wylądował na greckiej wyspie Leros, po czym ruszył na północ przez Bałkany, po drodze występując o azyl w Serbii. To potwierdza najgorsze przypuszczenia przeciwników masowej imigracji, że wśród uchodźców mogą się przedostać terroryści. Fala napływających uciekinierów jest tak duża, że nie da się jej efektywnie skontrolować.
Śledczy wiedzą także, że inny zamachowiec, który wysadził się przy bulwarze Woltera, to Belg Ibrahim Abdeslam. Jego brat, 26-letni Salah, był na miejscu zdarzenia, to on wypożyczył czarnego volkswagena polo, którym zamachowcy podjechali pod klub Bataclan. Zaraz po zamachach Salah wraz z dwoma innymi mężczyznami został zatrzymany przez francuską policję na granicy z Belgią. Jechali innym autem, czarnym golfem. Ale Salaha i jego kompanów wypuszczono, bo żaden z nich nie był wtedy notowany. Teraz został rozesłany za nim list gończy. Belgijska policja przeszukała brukselską dzielnicę Molenbeek, ale bez skutku.
W zamachach uczestniczył także niejaki Samy Amimour, 28-latek z Drancy na północy Paryża, którego francuska policja zatrzymała już w październiku 2012 r. On także wysadził się w powietrze przy Stade de France.
Od soboty wiadomo natomiast, że jednym z trzech terrorystów, którzy ostrzelali widzów w Bataclan, był Omar Mostefai. Jego dane poznano najszybciej, bo śledczy znaleźli fragment palca, który pozostał po rozerwaniu ciała napastnika.