Miał pan do czynienia z rybką canero?
- Nie, ale nie wszystko o czym się pisze trzeba przeżyć na własnej skórze, bo nieraz skutki mogłyby być opłakane – szczególnie gdyby kierować się tym w przypadku filmów wojennych albo kryminalnych. A w końcu „Rybka canero" to kryminał, tyle że rodzinny.
To jak pan znalazł rybkę canero?
- Wyczytałem w Internecie, że jest takie stworzenie. I że jest gorsze od piranii. Mała przezroczysta rybka żyjąca w Amazonii, która potrafi wejść przez różne otwory ludzkiego ciała i zahaczyć się tak, że jest usuwalna tylko operacyjnie. To może być bardzo nieprzyjemna sprawa. Trochę jak z rzepem czepiającym się psiego ogona. Ale rzep jest łatwiej odczepić. A z rybką canero to już przygoda na całe życie. Czasem zdarzają się osoby, od których chcielibyśmy się odczepić i się nie daje. I o tym jest sztuka. O rodzinie.
Czy to znaczy, że polska rodzina jest herbu canero?