Towarzystwo fatalnych projektów

Wielkie straty, nieudane restrukturyzacje, prokuratorskie zarzuty – historia Towarzystwa Finansowego Silesia źle wróży śląskim kopalniom.

Publikacja: 18.10.2015 21:00

Aby przetrwać tylko najbliższe miesiące, Kompania Węglowa potrzebuje 700 mln zł. TF Silesia, które m

Aby przetrwać tylko najbliższe miesiące, Kompania Węglowa potrzebuje 700 mln zł. TF Silesia, które ma ją ratować, wypracowało w ubiegłym roku pierwszy zysk od lat – 7,5 mln zł

Foto: Krzysztof Matuszyński / EDYTOR.net

31 mln zł przychodów i 7,5 mln zł zysku – z takim wynikiem zamknęło ubiegły rok TF Silesia, do którego rząd chce przerzucić 11 nierentownych kopalń Kompanii Węglowej. To marnie jak na spółkę, która ma ratować największą górniczą firmę w Europie zatrudniającą 30 tys. osób i potrzebującą na najbliższe pięć miesięcy aż 700 mln zł.

W poprzednich latach wyniki spółki były zdecydowanie gorsze, od 2011 r. Towarzystwo przynosiło gigantyczne straty – w 2013 r. było to ponad 45,6 mln zł, w 2012 r. – ponad 44 mln zł, a w 2011 r. – ponad 19 mln zł.

Nic dziwnego, że w Kompanii Węglowej nikt nie wierzy w przejęcie przez Silesię. – To tylko piarowy pomysł rządu na przeczekanie. Trudno, żeby mrówka ratowała słonia – mówi z przekąsem osoba znająca kulisy sprawy.

Scenariusz dla górnictwa

Towarzystwo Finansowe Silesia z siedzibą w Katowicach mieści się w kilku pokoikach w nowoczesnym biurowcu. Według danych resortu skarbu zatrudnia 24 osoby, których wynagrodzenie kosztuje rocznie 2,6 mln zł. Obecnie spółką kieruje 38-letnia Agnieszka Skarboń, wiceprezes. Niezwykle trudno się z nią umówić na spotkanie – sekretarka proponuje wyłącznie pytania na piśmie.

Dziś Silesia nie ma nawet prezesa – Adam Siwek zrezygnował tydzień temu po tym, gdy minister skarbu odmówił podpisania z nim lukratywnego kontraktu menedżerskiego.

Towarzystwo Silesia powołano do życia w 2000 r., by ratować bankrutującą wtedy Hutę Katowice. Efekty trudno dziś uznać za sukces. Kiedy patrzy się na zaangażowanie Silesii w pomoc hucie, widać, że rząd PO–PSL dziś chce powtórzyć tamten scenariusz. W 2000 r. Skarb Państwa poprzez aport akcji państwowych spółek do TF Silesia podniósł jego kapitał zakładowy do 200 mln zł, co pozwoliło hucie zaciągnąć pożyczkę, by spłacić pilne długi. Już po kilku miesiącach okazało się to niewystarczające – państwo wpompowało w Silesię kolejne 50 mln zł w akcjach Banku Pekao, ale i to nie pomogło.

Rząd został zmuszony do restrukturyzacji całego polskiego hutnictwa, a dokładnie do prywatyzacji hut Katowice, Sendzimira, Florian i Cedler. Grupę przekształcono w Polskie Huty Stali i sprzedano (w październiku 2003 r.) LNM Holdings N.V. (dziś ArcelorMittal). Hindusi zrobili dobry interes – za większościowy pakiet zapłacili symboliczne 6 mln złotych. Tanio, bo nowy inwestor zobowiązał się dodatkowo wykupić ponad 1,6 mld zł długów spółki oraz zagwarantował ponad 2 mld zł na inwestycje. NIK oceniła później, że warunki prywatyzacji były niekorzystne dla Skarbu Państwa, wycenę spółki zaniżono bowiem aż o 1,87 mld zł. Pozostałą część akcji PHS (25 proc.) państwo w 2007 r. sprzedało Mittalowi za 436 mln zł.

TF Silesia przetrwało głównie jako miejsce tłustych synekur, choć politycy każdej opcji byli zgodni, że spółkę należy zlikwidować. W ciągu 15 lat kierowało nią aż siedmiu prezesów. Silesia restrukturyzowała m.in. Hutę Częstochowa (kupił ją w 2005 r. Przemysłowy Związek Donbasu), Centrostal Bydgoszcz czy Chłodnie Kieleckie (dwie ostatnie upadły).

Dziś Towarzystwo ma udziały lub akcje w siedmiu spółkach (w czterech z nich jest 100-proc. udziałowcem), m.in. Walcowni Rur Silesia, PLL LOT, TFS Lease, Szczecińskim Parku Przemysłowym, Torpolu oraz ProTonsilu (w likwidacji). Dysponuje m.in. terenem w Siemianowicach Śląskich (ponad 50 ha) oraz w Warszawie (ponad 10 ha).

W ciągu czterech pierwszych lat istnienia TF Silesia zostało dokapitalizowane przez Skarb Państwa w postaci udziałów i akcji spółek Skarbu Państwa oraz wkładem pieniężnym na blisko 500 mln zł (dziś jego kapitał zakładowy to 645 mln zł).

Co projekt, to klapa

Skandalem skończyła się także restrukturyzacja Walcowni Rur Jedność z Siemianowic Śląskich, której upadłość ogłoszono w 2008 r. (Silesia miała w niej ok. 40 proc. udziałów). W walcownię bezpowrotnie wpompowano 700 mln zł, z czego sama Silesia – ponad 270 mln zł. Efektem były m.in. prokuratorskie zarzuty wobec byłego prezesa Towarzystwa Andrzeja B. – od 2008 r. oskarżonego o niegospodarność i wyrządzenie szkody majątkowej w majątku Silesii w wysokości 80 mln zł. Na ławie oskarżonych siedzi także były prokurent spółki Tomasz I. Zdaniem prokuratury ówczesny prezes Silesii udzielał zabezpieczeń na pożyczkach dla WRJ z funduszu ochrony środowiska, choć było to niekorzystne dla spółki. Lada dzień zapadnie wyrok w tej sprawie.

Skąd więc Silesia weźmie pieniądze na utrzymanie kopalń? „Przede wszystkim będą to środki własne spółki, wraz z ewentualnym dokapitalizowaniem, m.in. z akcji spółek giełdowych" – odpowiada nam MSP. Chodzi o 2 proc. akcji PGNiG, 1 proc. akcji PZU oraz 1 proc. akcji PGE.

– To się nie stanie, bo rząd wie, że byłaby to niedozwolona pomoc publiczna, na którą Komisja Europejska zgody nie wyrazi – mówi Dominik Kolorz, szef Śląsko-Dąbrowskiej „Solidarności". Przypomina historię Stoczni Szczecińskiej, z którą rząd chciał zrobić podobny manewr. Efekt jest taki, że stocznia dziś nie istnieje, a kolejny były prezes Silesii ma prokuratorskie zarzuty. W 2010 r. za ok. 80 mln zł stocznię kupiło TF Silesia. Pół roku później ówczesny prezes Wojciech B. wydzierżawił nieznanej w branży spółce Kraftport tereny pochylni Wulkan oraz tzw. malarni wraz z nabrzeżem w Szczecinie.

Kraftport deklarował budowę statków przy współpracy z liderami branży stoczniowej z Ameryki Północnej, choć kapitał zakładowy spółki wynosił 5 tys. zł a powstała ona kilka dni przez podpisaniem umowy dzierżawy. Dziesięcioletnia umowa Kraftportu z Silesią była niezwykle intratna dla dzierżawcy – po roku Kraftport mógł starać się wykupić teren na własność. Dzierżawa miała pokrywać koszty funkcjonowania stoczni oraz zapłatę marży Silesii. Warunki miały pozwolić odzyskać funduszowi włożone w stocznię pieniądze, a więc ponad 82 mln zł.

Projekt zakończył się totalną klapą – po roku minister skarbu zerwał umowę z Kraftportem, a katowicka prokuratura w październiku 2014 r. oskarżyła prezesa Silesii Wojciecha B. o wyrządzenie spółce szkody w wys. ponad 36 mln zł. – Umowy z Kraftportem, jakie zawarło TF Silesia, były niekorzystne dla spółki Skarbu Państwa. Kraftport nie zapłacił pokrzywdzonej spółce nigdy żadnych pieniędzy z tytułu tej dzierżawy – mówi Marta Zawada-Dybek, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Katowicach. Proces w tej sprawie ma ruszyć lada dzień przed katowickim sądem.

31 mln zł przychodów i 7,5 mln zł zysku – z takim wynikiem zamknęło ubiegły rok TF Silesia, do którego rząd chce przerzucić 11 nierentownych kopalń Kompanii Węglowej. To marnie jak na spółkę, która ma ratować największą górniczą firmę w Europie zatrudniającą 30 tys. osób i potrzebującą na najbliższe pięć miesięcy aż 700 mln zł.

W poprzednich latach wyniki spółki były zdecydowanie gorsze, od 2011 r. Towarzystwo przynosiło gigantyczne straty – w 2013 r. było to ponad 45,6 mln zł, w 2012 r. – ponad 44 mln zł, a w 2011 r. – ponad 19 mln zł.

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Biznes
Kłopotliwy ślad węglowy dla spółek giełdowych
Biznes
Dubaj światowym centrum wiz. Start-up staje się potentatem
Biznes
Przy granicy z Polską powstanie park wodny Aquapolis. Są i złe wiadomości
Biznes
Krzysztof Gawkowski: Nikt nie powinien mieć TikToka na urządzeniu służbowym
Biznes
Alphabet wypłaci pierwszą w historii firmy dywidendę