Sędziowski immunitet: Przedwyborczy bubel, czyli sędzia incognito

Sędziowski immunitet to nie jest przywilej bezkarności. On ma służyć nam wszystkim – uważa sędzia Mariusz Królikowski.

Aktualizacja: 07.11.2015 07:29 Publikacja: 07.11.2015 01:00

Foto: Fotorzepa, Marian Zubrzycki

19 września weszła w życie ustawa, która zakłada możliwość zrzeczenia się immunitetu w sprawie wykroczeń drogowych m. in. posłów, senatorów i prokuratorów. W toku prac sejmowych (w drugim czytaniu) analogiczne rozwiązanie wprowadzono także dla sędziów. Na nic zdały się cierpliwe tłumaczenia prawniczych ekspertów, parlamentarzyści byli już ogarnięci przedwyborczą gorączką i głosowali za prawem sprzecznym z konstytucją.

Możliwości zrzeczenia się immunitetu przez jego posiadacza, zwłaszcza w sprawach o wykroczenia drogowe, spotkała się na ogół z przychylnym przyjęciem opinii publicznej, mediów i samych zainteresowanych środowisk. Przeważały opinie, że wreszcie skończy się epoka świętych krów ukrywających się za immunitetem, a w najlepszym razie za długotrwałą procedurą uchylania immunitetu, tak jak parlamentarzyści.

Już lepszy mandat

Przy okazji pojawiły się w mediach opinie, że spośród osób objętych immunitetem sędziowie najczęściej popełniają wykroczenia drogowe, co jest jednak pewnym przekłamaniem statystycznym. Biorąc bowiem np. pod uwagę liczbę sędziów (ponad 10 tys.) i parlamentarzystów (560), przeciętny sędzia popełnia wykroczenia drogowe trzykrotnie rzadziej od przeciętnego parlamentarzysty, aczkolwiek ze smutkiem trzeba stwierdzić, że i tak liczba tych zdarzeń drogowych z udziałem sędziów jest zbyt duża. Środowisko sędziowskie, zwłaszcza sędziowie skupieni w Stowarzyszeniu Iustitia, generalnie nie ma nic przeciwko umożliwieniu sędziom przyjęcia mandatu karnego za wykroczenia drogowe (oczywiście w sytuacjach niespornych).

Taka możliwość byłaby w większości przypadków jak najbardziej korzystna dla sędziów. Mało która bowiem z osób postronnych zdaje sobie sprawę, że regulacje dotyczące wykroczeń popełnianych przez sędziów wcale nie prowadzą do ich bezkarności. Za popełnione wykroczenie może bowiem grozić sędziemu odpowiedzialność dyscyplinarna, a ta wiąże się z dodatkowymi konsekwencjami – przede wszystkim wydłuża o trzy lata okres oczekiwania na kolejną stawkę awansową.

Konsekwencje tego są nader dotkliwe, bo w ten sposób już do końca kariery ukarany sędzia będzie otrzymywał stawki awansowe o trzy lata później niż jego niekarani koledzy z takim samym stażem. W rezultacie koszt popełnienia wykroczenia drogowego, które spotka się z następstwem w postaci kary dyscyplinarnej, może sięgnąć kilkunastu lub nawet kilkudziesięciu tysięcy złotych w ciągu całej kariery sędziowskiej.

Trzy razy przeciw konstytucji

Przyznać trzeba, że w takim wypadku trudno zaiste mówić o bezkarności świętych krów. I nie mogą dziwić przypadki sędziów, którzy w razie wykrycia wykroczenia drogowego ukrywają swój zawód i płacą normalnie mandaty, co notabene – jako oczywiste naruszenie prawa – również kończy się postępowaniami dyscyplinarnymi.

Nie oznacza to jednak aprobaty dla zmian wprowadzonych wspomnianą ustawą z 10 lipca 2015 r. Jak zwykle bowiem diabeł tkwi w szczegółach, a analiza tych szczegółów pozwala na stwierdzenie, że mamy do czynienia z kolejnym bublem prawnym, pośpiesznie uchwalonym na potrzeby nadchodzącej kampanii wyborczej. Taka zmiana ustawy narusza przede wszystkim w sposób oczywisty normę wynikającą z art. 181 Konstytucji RP, zgodnie z którym sędzia nie może być bez uprzedniej zgody sądu określonego w ustawie pociągnięty do odpowiedzialności karnej. Tym samym – w przeciwieństwie do parlamentarzystów, którym konstytucja to umożliwia – sędziowie nie mogą zrzec się immunitetu ani w sprawach o przestępstwa, ani o wykroczenia. Druga istotna wątpliwość natury konstytucyjnej dotyczy kwestii podwójnej karalności. W odniesieniu bowiem do prokuratorów ustawodawca przewidział, że przyjęcie mandatu wyklucza odpowiedzialność dyscyplinarną. Jest to rozwiązanie logiczne, bo taki popełniający wykroczenie drogowe prokurator będzie mógł wybrać: albo przyjęcie mandatu karnego, albo ryzyko odpowiedzialności dyscyplinarnej.

Niestety, dla sędziów pospiesznie przyjęta poprawka poselska takiego rozwiązania z nieznanych powodów nie zawiera. Stwarza to paradoksalną sytuację, w której sędzia może wybrać pomiędzy mandatem i dyscyplinarką a samą odpowiedzialnością dyscyplinarną. Trudno powiedzieć, dlaczego sędziowie zostali w tak specyficzny sposób wyróżnieni, ale w dość oczywisty sposób narusza to zakaz podwójnego karania za ten sam czyn. Notabene trudno sobie wyobrazić, aby ktokolwiek zdecydował się na taką podwójną odpowiedzialność, więc przepis w tym brzmieniu i tak będzie martwy.

Trzecia wątpliwość dotyczyła faktu, że poprawka nie odnosiłaby się do sędziów Sądu Najwyższego, sądów administracyjnych i sądów wojskowych, którzy z niezrozumiałych względów ponosiliby odpowiedzialność za wykroczenia drogowe na innych zasadach niż sędziowie sądów powszechnych.

Sprzeczność proponowanych rozwiązań z konstytucją szybko dostrzegli parlamentarni eksperci. Biuro Analiz Sejmowych już w kwietniu 2015 r. alarmowało, że poprawka dotycząca sędziów jest niezgodna z konstytucją. Również fachowcy z Biura Legislacyjnego Senatu zwrócili uwagę na jej niekonstytucyjność.

Rozpatrujące projekt komisje sejmowe i senackie wzięły sobie te uwagi do serca i rekomendowały odrzucenie tej kontrowersyjnej poprawki. Cóż z tego, skoro na plenarnych posiedzeniach Sejmu i Senatu została przyjęta przygniatającą większością głosów. Na niekonstytucyjność uchwalonej nowelizacji nie zwrócił też uwagi prezydent RP Andrzej Duda i ustawę podpisał.

Cóż, przedwyborcza gorączka najwyraźniej sprzyjała populistycznym pomysłom, a kwestie zgodności stanowionego prawa z konstytucją zeszły niestety na dalszy plan. Pozostaje nadzieja, że niekonstytucyjny przepis dotyczący sędziów zostanie skutecznie zaskarżony do TK przez uprawniony podmiot, w szczególności Krajową Radę Sądownictwa lub rzecznika praw obywatelskich.

Od hipotetycznych do realnych

Pojawia się w tej sytuacji pytanie, czy immunitet jest w ogóle sędziom potrzebny i czy nie powinien być całkowicie zniesiony. Często uprawnienie to jest przedstawiane jako nieuzasadniony przywilej służący sędziom naruszającym prawo do uniknięcia odpowiedzialności.

To pokutujące w sporej części opinii publicznej przekonanie opiera się jednak na błędnych przesłankach. Immunitet bowiem nie ma służyć bezkarności sędziów – jego podstawowym celem jest zapewnienie sędziemu wolności od bezprawnych nacisków podległych politykom służb. Jest to zatem instytucja służąca przede wszystkim zapewnieniu społeczeństwu prawa do niezależnego sądu. Można sobie bowiem wyobrazić sędziego prowadzącego sprawę ważnego polityka, którego nękają bezpodstawnymi mandatami za rzekome wykroczenia drogowe służby podległe temu politykowi. Jeszcze łatwiej sobie wyobrazić tę sytuację w skali lokalnej – sędziego prowadzącego np. sprawę burmistrza nęka straż miejska podległa temuż burmistrzowi. Oczywiście tego rodzaju hipotetyczne sytuacje będą należały do rzadkości. W zdecydowanej większości chodzić będzie o zwykłe, niesporne wykroczenia drogowe. Warto jednak pamiętać, że konsekwencją całkowitego zniesienia immunitetu byłoby otwarcie drogi do takich właśnie bezprawnych nacisków.  Dlatego też należy się opowiedzieć za zmianą prawa w kierunku umożliwiającym sędziemu – w sytuacjach bezspornych – przyjęcie mandatu karnego, co jednak wymagałoby zmiany art. 181 konstytucji. Natomiast postulat całkowitej likwidacji immunitetu jest niesłuszny, bo trzeba zapewnić obywatelom prawo do rzetelnego i wolnego od nacisków postępowania sądowego.

Autor jest wiceprezesem SSP Iustitia, sędzią Sądu Okręgowego w Płocku

19 września weszła w życie ustawa, która zakłada możliwość zrzeczenia się immunitetu w sprawie wykroczeń drogowych m. in. posłów, senatorów i prokuratorów. W toku prac sejmowych (w drugim czytaniu) analogiczne rozwiązanie wprowadzono także dla sędziów. Na nic zdały się cierpliwe tłumaczenia prawniczych ekspertów, parlamentarzyści byli już ogarnięci przedwyborczą gorączką i głosowali za prawem sprzecznym z konstytucją.

Możliwości zrzeczenia się immunitetu przez jego posiadacza, zwłaszcza w sprawach o wykroczenia drogowe, spotkała się na ogół z przychylnym przyjęciem opinii publicznej, mediów i samych zainteresowanych środowisk. Przeważały opinie, że wreszcie skończy się epoka świętych krów ukrywających się za immunitetem, a w najlepszym razie za długotrwałą procedurą uchylania immunitetu, tak jak parlamentarzyści.

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Co dalej z podsłuchami i Pegasusem po raporcie Adama Bodnara
Opinie Prawne
Ewa Łętowska: Złudzenie konstytucjonalisty
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Podsłuchy praworządne. Jak podsłuchuje PO, to już jest OK
Opinie Prawne
Antoni Bojańczyk: Dobra i zła polityczność sędziego
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Likwidacja CBA nie może być kolejnym nieprzemyślanym eksperymentem