Rzeczpospolita: Jest pan bodaj jedynym z poważnych polskich ekonomistów, który twierdzi, że strefa euro powinna sama się zlikwidować.
Stefan Kawalec: Trzy lata temu razem z Ernestem Pytlarczykiem, głównym ekonomistą mBanku, opublikowaliśmy artykuł postulujący kontrolowane rozwiązanie strefy euro. Naszym zdaniem euro, zamiast wzmacniać Europę, stanowi dla niej zagrożenie. Powoduje napięcia, które mogą rozsadzić Unię i wspólny rynek. Dlatego strefa euro powinna zostać rozwiązana.
Czy to nie nazbyt radykalny pogląd? Przecież krajem, który ma potężny problem, jest tylko Grecja.
Również inne kraje południa strefy euro znajdują się w głębokim kryzysie. W 2014 roku PKB Włoch wyniósł tylko 91 proc. poziomu z 2007 roku. W Portugalii wskaźnik ten wyniósł 93 proc., w Hiszpanii 95 proc. Dla porównania w USA, gdzie rozpoczął się światowy kryzys finansowy, wskaźnik ten wynosi 108 proc., a w Polsce 124 proc. Co więcej, moim zdaniem praktycznie każdy kraj strefy euro może w pewnym momencie utracić konkurencyjność z przyczyn, które nie zawsze można ex ante przewidzieć i którym trudno może być zapobiec. Spójrzmy na Finlandię. Jeszcze do niedawna była zaliczana do grupy solidnych gospodarek Północy, a dzięki sukcesom Nokii była traktowana jako symbol nowoczesnej konkurencyjnej gospodarki. Dziś trapi ją strukturalny problem niekonkurencyjności – PKB w 2014 r. było tam zaledwie na poziomie 95 proc. z roku 2007. Gdyby Finlandia nie była w strefie euro, jej waluta z pewnością osłabiłaby się, co ułatwiłoby wyjście ze stagnacji gospodarczej.
Dziś Finlandia, podobnie jak kraje Południa, cierpi z powodu braku własnej waluty.