Wysoki rangą urzędnik Komisji Europejskiej zajmujący się współpracą z krajami arabskimi opowiada historię sprzed 21 lat: – W 1994 r. spotkałem się w Bonn z doradcą ds. zagranicznych kanclerza Kohla. Próbowałem go przekonać do włączenia się Niemiec do tzw. procesu z Barcelony, pomysłu współpracy z krajami Maghrebu. A ten mi mówi: „Co? Znowu Francuzi chcą wykorzystać niemieckie pieniądze na swoje dawne kolonie? Nigdy!". Takie rozumowanie pozostało w większości Europy do dziś – dodaje.
W czerwcu kanclerz Merkel niespodziewanie odkryła, że to, co się dzieje na przeciwległym brzegu Morza Śródziemnego, to jednak nie jest daleki, obcy świat. Właśnie wtedy ruszyła w kierunku Niemiec bezprecedensowa fala zdesperowanych uchodźców. Nagle rządzący w Berlinie odkryli, że globalizacja nie sprowadza się do możliwości sprzedaży samochodów na całym świecie i prowadzenia operacji finansowych w skali planety, ale ma też drugą stronę: łatwość przemieszczania się ludzi z krajów Trzeciego Świata, którzy chcą wreszcie żyć tak, jak to widzą na ekranach telewizorów i komputerów.
Przebudzenie niemieckich i szerzej zachodnich polityków jest brutalne. – U wrót Europy czeka 20 milionów uchodźców, osób, które zostały wyrzucone z własnych domów – ostrzegał w minionym tygodniu komisarz ds. sąsiedztwa Unii Austriak Johannes Hahn na spotkaniu z europejskimi dziennikarzami, także z „Rzeczpospolitej".
Dopieszczanie krwawego dyktatora
Uchodźcy lądują na greckich wysepkach położonych blisko tureckiego wybrzeża w tempie 6 tys. dziennie. To przede wszystkim Syryjczycy, którzy od lat wegetowali w obozach w Turcji, Jordanii i Libanie w oczekiwaniu na upadek Baszara Asada. Ponieważ jednak dyktator trwa u władzy mimo blisko pięciu lat wojny i nikt na Zachodzie nie zaryzykuje ofensywy lądowej, aby go obalić, coraz więcej uciekinierów postanawia zaryzykować i wsiąść na ponton, którym mogą dotrzeć do Europy. Od początku roku na taki krok zdecydowało się już pół miliona osób. Ale to dopiero początek.
W samej Syrii reżim Baszara Asada chyli się coraz bardziej ku upadkowi, kontroluje zaledwie jedną piątą kraju. – Jeśli padnie Damaszek, ku Europie ruszą kolejne 2 miliony uchodźców – mówi urzędnik Komisji Europejskiej.