Rząd przyjął projekt budżetu na przyszły rok. Pod hasłem odmrożenia płac urzędniczych kryją się znaczne podwyżki, jednak płace te nie były nigdy zamrożone. Głównym problemem nie jest wysokość urzędniczych wynagrodzeń, lecz nieuzasadnione różnice, zwłaszcza między urzędnikami mianowanymi a resztą.
Przez ostatnie osiem lat służba cywilna powiększyła się o 8 tys. etatów: ze 112 tys. w 2007 r. do 120 tys. w 2014 r. Podejmowane przez premiera Donalda Tuska próby ograniczenia zatrudniania zakończyły się niepowodzeniem. Urzędnicy potrafili je zablokować przy pomocy prezydenta i Trybunału Konstytucyjnego. W tym samym czasie fundusz płac w służbie cywilnej wzrósł o blisko 30 proc.: z 5 mld zł w 2007 r. do 7 mld w 2014 r. Zamrożenie płac urzędniczych jest mitem służącym wprowadzeniu w błąd opinii publicznej. W 2014 r. realne przeciętne wynagrodzenie w służbie cywilnej wzrosło o 1,6 proc. do poziomu 4,8 tys. zł miesięcznie. W ministerstwach wzrosło ono o 190 zł do blisko 7,3 tys. zł miesięcznie. Średnie wynagrodzenie na stanowiskach kierowniczych przekroczyło 13 tys. zł, a w MSZ – 15,7 tys. zł (dane za 2013 r.).
Początkowo zakładano, że urzędnicy mianowani będą stanowić 1/3 członków korpusu. W szczytowych latach 2005–2006 do postępowania kwalifikacyjnego przystąpiło odpowiednio 4176 i 3455 osób, a mianowanie uzyskało 1498 i 1854. Znaczna część urzędników została mianowana, w czasie gdy wystarczało legitymować się średnią znajomością języka rosyjskiego i zdać egzamin.
W 2012 r. rząd ograniczył limit mianowań do 200 rocznie, co skutkowało zmianą profilu urzędnika, czyli zespołu kompetencji uznanych za niezbędne do wykonywania zadań. Mówiąc prościej, egzamin stał się znacznie trudniejszy. Wiedza, umiejętności i doświadczenie w administracji nie wystarczą, trzeba się wykazać ponadprzeciętnymi zdolnościami, których z założenia nie można się wyuczyć. W 2013 r. egzamin zdało 23 proc. kandydatów, podczas gdy rok wcześniej 77 proc. (mianowani zostali jedynie ci, którzy zmieścili się w limicie). Dla większości osób możliwość uzyskania mianowania jest dziś jedynie teoretyczna. W 2014 r. przybyło 77 urzędników, tyle bowiem wynosi różnica między nowo mianowanymi a tymi, którzy odeszli do sektora prywatnego i na emeryturę. Utrzymano przywileje urzędników za cenę praktycznego zamknięcia systemu. Ujmując rzecz obrazowo, urzędnicy wciągnęli za sobą drabinę i zostawili linę, po której wspiąć się mogą jedynie szczególnie predysponowani. Nie zmieniły się jedynie wymagania w stosunku do absolwentów KSAP.
Wbrew powszechnym opiniom związek między mianowaniem a profesjonalizacją służby cywilnej jest niewielki. Profesjonalizacja dotyczy nabywania umiejętności koniecznych do wykonywania zawodu, w tym wypadku zawodu urzędnika, a nie statusu czy formy zatrudnienia. Zdanie egzaminu nie czyni jeszcze pracownika bardziej profesjonalnym, potwierdza jedynie jego wiedzę i zdolności, które miał także wcześniej. System służy urzędnikom już zatrudnionym, a nie tym, którzy mają dopiero nimi zostać.
Wątpliwa sprawiedliwość
Sprawiedliwość nakazuje, żeby pracownicy mieli takie same wynagrodzenie za podobną pracę. Art. 18 kodeksu pracy stanowi, że pracownicy mają prawo do jednakowego wynagrodzenia za pracę jednakowej wartości. Uzależnienie wynagrodzenia od wartości pracy wzmacnia poczucie sprawiedliwości, pozytywnie wpływa na etos pracy i motywuje do efektywnego wykonywania zadań. System postrzegany jako niesprawiedliwy wpływa demotywująco.