Jeszcze żaden prezydent III RP nie zaczynał urzędowania w tak sprzyjających warunkach politycznych – w kampanii nie nastawił przeciwko sobie na trwałe żadnej istotnej części społeczeństwa.
Takiego komfortu nie miał Bronisław Komorowski, gdy pięć lat temu zaczynał urzędowanie. Katastrofa smoleńska podzieliła Polaków i Komorowski już na starcie miał sporą część wyborców nastawionych agresywnie przeciw sobie – i tak zostało.
Z kolei Lech Kaczyński, który wygrał wybory w 2005 r., stał się pierwszą ofiarą wojny między PO a PiS. Cała jego kadencja naznaczona był konfliktem z Platformą i życzliwymi jej środowiskami, które obsadzały go w roli polityka nieudolnego, odstręczając od niego wyborców.
Aleksander Kwaśniewski wygrywał w 1995 r. po ostrej kampanii, wojnie na haki i protestach wyborczych środowisk, które nie uznawały jego zwycięstwa. Niewiele więcej komfortu miał w 1990 r. Lech Wałęsa, który za prezydenturę zapłacił wojną na górze, czyli rozbiciem środowisk wywodzących się z „Solidarności".
Tymczasem nie ma grup społecznych, które na starcie kadencji są Dudzie wrogie. Dlatego jak żaden z jego poprzedników ma szansę wprowadzić w życie slogan o „prezydencie wszystkich Polaków".
Polskie państwo takiego prezydenta w tej chwili wyjątkowo potrzebuje. W odróżnieniu bowiem od sprzyjającej koniunktury wewnętrznej sytuacja międzynarodowa jest wyjątkowo niekorzystna. Konflikt w Donbasie nie jest zakończony, tylko został zamrożony. Na Ukrainie komplikuje się sytuacja wewnętrzna, co grozi destabilizacją i wybuchem przeciwko obecnej władzy. Rośnie grupa krajów UE, które chcą znieść sankcje wobec Rosji. Strefa euro nie załatwiła ostatecznie problemów Grecji. Kraje Unii nie mają pomysłu, jak zatrzymać falę imigrantów z północnej Afryki. Konflikt z Państwem Islamskim jest coraz ostrzejszy, zaangażowała się w niego Turcja, nasz sojusznik z NATO.
Jeszcze żaden polski prezydent nie obejmował urzędu w tak trudnej sytuacji zagranicznej. Dlatego też Andrzej Duda musi zbudować poprawne relacje z Platformą, która albo będzie największą partią opozycyjną, albo w koalicji zachowa władzę.