Andrzej Duda to szczęściarz

Prezydent ma szansę zagarnąć dla PiS większość instytucji. Albo być głową Rzeczypospolitej.

Aktualizacja: 06.08.2015 18:26 Publikacja: 05.08.2015 21:00

Andrzej Duda

Andrzej Duda

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek

Jeszcze żaden prezydent III RP nie zaczynał urzędowania w tak sprzyjających warunkach politycznych – w kampanii nie nastawił przeciwko sobie na trwałe żadnej istotnej części społeczeństwa.

Takiego komfortu nie miał Bronisław Komorowski, gdy pięć lat temu zaczynał urzędowanie. Katastrofa smoleńska podzieliła Polaków i Komorowski już na starcie miał sporą część wyborców nastawionych agresywnie przeciw sobie – i tak zostało.

Z kolei Lech Kaczyński, który wygrał wybory w 2005 r., stał się pierwszą ofiarą wojny między PO a PiS. Cała jego kadencja naznaczona był konfliktem z Platformą i życzliwymi jej środowiskami, które obsadzały go w roli polityka nieudolnego, odstręczając od niego wyborców.

Aleksander Kwaśniewski wygrywał w 1995 r. po ostrej kampanii, wojnie na haki i protestach wyborczych środowisk, które nie uznawały jego zwycięstwa. Niewiele więcej komfortu miał w 1990 r. Lech Wałęsa, który za prezydenturę zapłacił wojną na górze, czyli rozbiciem środowisk wywodzących się z „Solidarności".

Tymczasem nie ma grup społecznych, które na starcie kadencji są Dudzie wrogie. Dlatego jak żaden z jego poprzedników ma szansę wprowadzić w życie slogan o „prezydencie wszystkich Polaków".

Polskie państwo takiego prezydenta w tej chwili wyjątkowo potrzebuje. W odróżnieniu bowiem od sprzyjającej koniunktury wewnętrznej sytuacja międzynarodowa jest wyjątkowo niekorzystna. Konflikt w Donbasie nie jest zakończony, tylko został zamrożony. Na Ukrainie komplikuje się sytuacja wewnętrzna, co grozi destabilizacją i wybuchem przeciwko obecnej władzy. Rośnie grupa krajów UE, które chcą znieść sankcje wobec Rosji. Strefa euro nie załatwiła ostatecznie problemów Grecji. Kraje Unii nie mają pomysłu, jak zatrzymać falę imigrantów z północnej Afryki. Konflikt z Państwem Islamskim jest coraz ostrzejszy, zaangażowała się w niego Turcja, nasz sojusznik z NATO.

Jeszcze żaden polski prezydent nie obejmował urzędu w tak trudnej sytuacji zagranicznej. Dlatego też Andrzej Duda musi zbudować poprawne relacje z Platformą, która albo będzie największą partią opozycyjną, albo w koalicji zachowa władzę.

Pierwsze publiczne wypowiedzi prezydenta elekta nie były pod tym względem budujące. Po masowych dymisjach w rządzie na fali afery taśmowej ostro zaatakował PO. „To nie jest coś, co mieściłoby się w standardach demokratycznego państwa", „wyczerpał się kredyt zaufania do tej władzy", „Polska jest kompromitowana na arenie międzynarodowej" – to były wypowiedzi polityka PiS prowadzącego kampanię.

O tym, jaki Duda wybrał model prezydentury – bliski PiS czy bardziej zrównoważony – przekonamy się szybko. Czekać go będą bowiem konkretne testy – nominacje personalne. W pierwszych dniach urzędowania prezydent powoła skład Rady Bezpieczeństwa Narodowego. Komorowski zaprosił do niej liderów wszystkich partii sejmowych oraz najważniejszych ministrów. Lech Kaczyński wolał doradców ze środowiska PiS.

Na początek kadencji Dudy przypadły terminy zmian kadrowych w kilku kluczowych instytucjach. Duda powoła następcę prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta.

W maju 2016 r. kończy się kadencja szefa Sztabu Generalnego WP gen. Mieczysława Gocuła. To Duda będzie miał decydujący wpływ na nominację jego następcy. Prezydent za rok wskaże także prezesa NBP. Wcześniej powoła dwóch członków Rady Polityki Pieniężnej.

Duda, z wykształcenia prawnik, będzie miał okazję obsadzić swoich nominatów na czele kluczowych sądów w kraju – a sądownictwo to obszar od dawna krytykowany przez PiS. W maju 2016 r. upłynie kadencja prezesa Naczelnego Sądu Administracyjnego. Duda w ciągu około roku powoła także prezesów izb Sądu Najwyższego.

Ważnym testem będą media publiczne. Na początku sierpnia 2016 r. upłynie kadencja Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, a prezydent powoła dwóch z pięciu jej nowych członków. W środowisku PiS żywa jest pokusa, aby przejąć pełną kontrolę nad KRRiT i odbić media publiczne z rąk nieformalnej koalicji PO–PSL–SLD, czyli kontynuować tradycję skoku na media kultywowaną przez kolejne ekipy polityczne.

Tuż przed objęciem prezydentury Duda podjął starania zrównoważenia wizerunku. Kiedy rozległy się słowa krytyki, że wysłał list powitalny do czytelników związanej z PiS „Gazety Polskiej", napisał do „Gazety Wyborczej".

Jeśli uda mu się szpagat między tak dalekimi od siebie środowiskami, to okaże się nie tylko szczęściarzem, ale wręcz cudotwórcą. A przy okazji prezydentem wszystkich Polaków.

Jeszcze żaden prezydent III RP nie zaczynał urzędowania w tak sprzyjających warunkach politycznych – w kampanii nie nastawił przeciwko sobie na trwałe żadnej istotnej części społeczeństwa.

Takiego komfortu nie miał Bronisław Komorowski, gdy pięć lat temu zaczynał urzędowanie. Katastrofa smoleńska podzieliła Polaków i Komorowski już na starcie miał sporą część wyborców nastawionych agresywnie przeciw sobie – i tak zostało.

Z kolei Lech Kaczyński, który wygrał wybory w 2005 r., stał się pierwszą ofiarą wojny między PO a PiS. Cała jego kadencja naznaczona był konfliktem z Platformą i życzliwymi jej środowiskami, które obsadzały go w roli polityka nieudolnego, odstręczając od niego wyborców.

Pozostało 84% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Grzegorz Braun kandydatem Konfederacji w wyborach do PE
Polityka
Spięcie w Sejmie. Wicemarszałek do Bąkiewicza: Proszę opuścić salę
Polityka
„Karczemna kłótnia” w PiS po decyzji o listach. Okupacja drzwi do gabinetu Jarosława Kaczyńskiego
Polityka
Afera zegarkowa w MON. Mariusz Błaszczak: Trzeba wyciągnąć konsekwencje
Polityka
Zmiana prokuratorów od Pegasusa i ogromna presja na sukces