Szczyt klimatyczny, czas wyzwań

Paryska konferencja w sprawie zmian klimatycznych (COP 21) to żadna ekstrawagancja ani efekt krucjaty ideologicznej ekologów.

Publikacja: 29.11.2015 21:00

Bogusław Chrabota, redaktor naczelny „Rzeczpospolitej”

Bogusław Chrabota, redaktor naczelny „Rzeczpospolitej”

Foto: Rzeczpospolita

Forum, które zgromadzi przedstawicieli 190 państw świata, w tym ludzi realnie decydujących o jego przyszłości, to – mam nadzieję – nie całkiem utopijna próba stworzenia światowego programu na rzecz środowiska naturalnego.

Mam pełną świadomość ideologicznego ciężaru tej dyskusji. Rozumiem też kryjącą się za tematem grę mniejszych czy większych interesów, ale nawet jeśli uznamy, że nie jest w ludzkiej mocy powstrzymanie globalnego ocieplenia, i są tacy, którzy na straszeniu zmianami klimatycznymi chcą zarobić, musimy mieć świadomość, że nikt nas nie zwolnił z walki z patologiami uderzającymi w środowisko naturalne.

Gdzie są największe zagrożenia? Oczywiście nie w Europie. Kraje Unii Europejskiej są przynajmniej na dobrej ścieżce w kierunku „zielonej" gospodarki. Dużo gorzej jest w błyskawicznie industrializujących się krajach Azji Wschodniej, Indiach i w Afryce. Nie ma pojęcia o smogu ten, kto nie był w Pekinie, ani o skali katastrofy ekologicznej, kto nie widział toksycznego jeziora w Bangalore w Indiach czy zdewastowanych obszarów Somalii.

Z naszej perspektywy to oczywiście daleko, ale światowe środowisko to system naczyń połączonych. Nawet jeśli nie zdążymy skutków tej dewastacji odczuć my, to z pewnością ich ofiarami będą nasze dzieci. Dlatego stworzenie światowego programu na rzecz ekologii jest nie tylko naszym prawem, ale i fundamentalnym obowiązkiem.

COP 21 jest w tym sensie niezbędny. Podobnie jak jeden z poprzednich szczytów, który odbył się w Warszawie, oraz wszystkie następne. Sceptycy wątpią w ich skuteczność, ale nie umieją wskazać innego sposobu rozwiązania globalnych kwestii środowiskowych.

Nie mam wątpliwości, że tematy podejmowane w Paryżu i finalne ustalenia konferencji będą ważne także dla Polski. Trudno nas nazwać liderem przemian. W opinii europejskich partnerów wleczemy się raczej w końcówce peletonu, niż walczymy o miejsce na podium. Polska z jej starzejącą się gospodarką węglową, wciąż znaczącą emisją CO2 i wiecznym biadoleniem o kosztach konwersji energetyki jest jednym z największych problemów „zielonej" Europy.

Dlatego cieszy mnie otwartość polskiego stanowiska na paryską konferencję i słowa nowego ministra środowiska prof. Jana Szyszki: „Polski rząd jedzie na konferencję COP 21 do Paryża z zamiarem zawarcia nowego porozumienia klimatycznego, pod warunkiem że będzie ono globalne oraz sprawiedliwe zarówno dla państw rozwiniętych, jak i rozwijających się". To napawający optymizmem ekologiczny realizm, za którym musi pójść twardy kurs wobec najbardziej opornych i nowe podejście do tematu ochrony środowiska w kraju. A jest nad czym pracować.

Wśród największych wyzwań jest z pewnością kwestia polskiego węgla. Niewątpliwie w najbliższych dekadach wciąż będzie podstawą naszego miksu energetycznego, ale trzeba go wiązać z nowymi technologiami i osadzać w regułach gospodarki rynkowej. Wyzwolić z dyktatu górniczych związków zawodowych i nie bać się koniecznych kosztów innowacji.

Niezbędne są również alternatywy, wciąż otwarte pytanie o polski gaz łupkowy i energetykę jądrową. O bezpieczeństwo gazowe i starania o solidarną wizję tzw. europejskiej unii energetycznej. Na koniec przyspieszenie działań na rzecz rozwoju odnawialnych źródeł energii. To temat, mam wrażenie, wciąż w Polsce przespany czy „niedomyślany".

Będziemy na łamach „Rzeczpospolitej" z uwagą przyglądać się obradom paryskiej konferencji. Piętnować absurdy i spierać o nasze narodowe racje. Niech te dwa tygodnie światowej debaty przełożą się na dyskusję na naszych łamach. Szczerze zapraszam, bo wierzę, że rozmowa o środowisku naturalnym to debata na temat bezpiecznej przyszłości świata naszych dzieci.

Forum, które zgromadzi przedstawicieli 190 państw świata, w tym ludzi realnie decydujących o jego przyszłości, to – mam nadzieję – nie całkiem utopijna próba stworzenia światowego programu na rzecz środowiska naturalnego.

Mam pełną świadomość ideologicznego ciężaru tej dyskusji. Rozumiem też kryjącą się za tematem grę mniejszych czy większych interesów, ale nawet jeśli uznamy, że nie jest w ludzkiej mocy powstrzymanie globalnego ocieplenia, i są tacy, którzy na straszeniu zmianami klimatycznymi chcą zarobić, musimy mieć świadomość, że nikt nas nie zwolnił z walki z patologiami uderzającymi w środowisko naturalne.

Pozostało 83% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację