Nasz największy ubezpieczyciel od dłuższego czasu starał się przejąć kontrolę nad którymś z banków. Nie udało się z BGŻ, którego właściciel wybrał ostatecznie francuski BNP Paribas, stanęło więc na pomyśle przejęcia Alior Banku i dokupienia jeszcze dwóch–trzech mniejszych spółek. PZU ma kapitał na przejęcia, ulokowanie go w dającym wysoki zwrot biznesie bankowym to na pewno dobry pomysł.

Problemem jest jednak kontynuacja planów w nie najlepszym czasie zbliżających się wyborów parlamentarnych. Następny na celowniku ubezpieczyciela jest Bank BPH, którego właściciel – amerykański koncern GE – chce się pozbyć aktywów finansowych. PZU jest jednak spółką kontrolowaną przez Skarb Państwa, a w obliczu zmiany władzy podjęcie decyzji w tej sprawie może być trudne.

Konsekwencją zmiany rządu będzie bowiem jak zwykle wymiana władz w państwowych firmach. A już nieraz się zdarzało, że pretekstem do odwoływania prezesów było kwestionowanie ich decyzji biznesowych, a następnie szukanie przez ich następców „haków" mających potwierdzić „szkodliwe" działania. Sypały się zawiadomienia do prokuratury, NIK, ABW... Później się to zwykle rozmywało, prowadzane sprawy były umarzane, ale te wszystkie przesłuchania, podejrzenia, plotki i zszargana opinia mogą skutecznie zniechęcać do podejmowania trudnych decyzji.

Najłatwiej jest zawsze zakwestionować cenę płaconą za przejmowaną firmę. Już podniosły się głosy, że PZU przepłaciło za Aliora. Decyzja w sprawie BPH wymagałaby więc od organów spółki podjęcia kolejnego ryzyka. Na szczęście dla nich plany PZU wpisują się w hasło „repolonizacji banków" chętnie powtarzane przez polityków wszystkich znaczących partii. Ale czy to wystarczy? Kiedy chce się uderzyć psa, kij zawsze się znajdzie...