Na tym etapie nie ma już słabych drużyn i zwycięstwo 3:0, a zwłaszcza pierwsze dwa sety, w których rywale zdobyli odpowiednio 13 i 18 punktów, mogą zaskakiwać. Gospodarze imponowali zagrywką, a rywale nie mieli na to żadnej odpowiedzi. Można serwować mocno i nie trafiać w boisko, ale siatkarzom Jastrzębskiego Węgla w środowy wieczór wychodziło wszystko.
– Wyszli na ten mecz jak na bitwę, jak Mike Tyson do ringu. Mecz zaczyna się nie od pierwszego gwizdka, ale już wcześniej, w szatni. Kiedy jesteś tak naładowany, to wszystko się udaje. Już w rewanżu z Piacenzą jastrzębianie wyglądali tak, jakby chcieli rywali zagryźć. W drużynie Ziraat brakowało Matthew Andersona, ale chyba nawet on by w środę nie pomógł – ocenia Jakub Bednaruk, były trener klubów PlusLigi, komentator Polsatu Sport.
Amerykański przyjmujący to największa gwiazda tureckiej drużyny i jeden z najlepszych siatkarzy na świecie. Jego nieobecność dało się już odczuć w ćwierćfinale z Guaguas Las Palmas. Kiedy w rewanżu zabrakło Amerykanina, Hiszpanie łatwo wygrali trzy sety. Ziraat Ankara obronił się dopiero w tzw. złotym secie, wygranym 15:7.
– Jeśli Anderson wróci na rewanż, to siła tureckiej drużyny wzrośnie o 50 proc. Trzeba być czujnym. Im szybciej Jastrzębski Węgiel zapomni o tym zwycięstwie, tym lepiej. O tym meczu będą pamiętali Turcy, ale w Ankarze to będzie inne granie niż w Jastrzębiu-Zdroju – twierdzi Bednaruk.