Na stronach rp.pl opisywaliśmy różne pomysły na wykorzystanie dronów, zarówno cywilne, jak i wojskowe, jednak zawsze pojawia się problem w jaki sposób poradzić sobie z ewentualnymi ograniczeniami dotyczącymi pilotowania tych maszyn. Czy piloci dronów powinni być certyfikowani? czy maszyny powinny być rejestrowane? Jeżeli tak to czy każda nawet najmniejsza maszyna? Co z prawem do prywatności?

Obecny stan kryzysowy w Kalifornii (wywołany pożarami) ujawnił jeszcze jeden problem. Użytkownicy dronów latają nimi w okolicach, gdzie prowadzone są akcje ratownicze, co powoduje, że strażacy w obawie przed zniszczeniem własności prywatnej, a tym samym w obawie przed pozwami, nie wykonują należycie swojej pracy.

Piloci-amatorzy dronów uziemili ostatnio dwa samoloty zwalczające ogień, znacznie opóźniając akcję gaśniczą. W reakcji na to wydarzenie, władze Kalifornii rozpoczęły akcję informacyjną: "If you fly, we can't", a także uruchomiły specjalną linię telefoniczną, gdzie donosić można na nieodpowiedzialnych operatorów bezzałogowców.

Kalifornijski senat, podczas posiedzenia 10 września, jednogłośnie przyjął uchwałę o braku odpowiedzialności pracowników służb publicznych za zniszczenie dronów podczas wykonywania działań ratowniczych. Aby uchwała zaczęła obowiązywać, podpisać musi ją jeszcze gubernator Kalifornii Jerry Brown, na co czas ma do 11 października. Być może właśnie ta wyjątkowa sytuacja, stanie się wzorem do powstania i rozpowszechnienia podobnych zapisów w różnych częściach świata.