Przy wysokim wzroście płac w 2024 r. oszczędności Polaków mogą dalej rosnąć

Po spadku stóp procentowych NBP zmniejszy się atrakcyjność lokat bankowych, zyskiwać za to mogą alternatywne formy oszczędzania – mówi Bartosz Turek, główny analityk HREIT, w rozmowie z "Rzeczpospolitą".

Publikacja: 05.02.2024 18:23

Przy wysokim wzroście płac w 2024 r. oszczędności Polaków mogą dalej rosnąć

Foto: Adobe Stock

W minionym roku depozyty bankowe Polaków wzrosły o rekordową kwotę ok. 124 mld zł. Czy w 2024 r. Polacy też będą dużo oszczędzać?

Moim zdaniem w bieżącym roku oszczędności Polaków dalej będą rosły, przy czym nie spodziewałbym się aż tak dynamicznych przyrostów pieniędzy trzymanych na bankowych kontach jak w 2023 roku. Zakładam przy tym, że Rada Polityki Pieniężnej powróci na ścieżkę obniżania stóp procentowych.

Bo poziom stóp procentowych ma kluczowy wpływ na oprocentowanie depozytów?

Dokładnie tak. W momencie, gdy RPP zacznie obniżać stopy procentowe, coraz więcej Polaków zacznie się zastanawiać, czy trzymanie pieniędzy na lokatach to najlepszy pomysł. Może lepiej w takiej sytuacji poszukać jakiegoś alternatywnego rozwiązania, alternatywnych form inwestowania. Może zainteresują ich fundusze inwestycyjne, czy rynek nieruchomości, może złoto, akcje, dług korporacyjny czy nawet obligacje detaliczne Skarbu Państwa.

Czytaj więcej

Gdzie jest najtańsza pożyczka na raty? Ranking najlepszych kredytów ratalnych

To kiedy RPP może wrócić do luzowania w polityce pieniężnej?

Patrząc na kontrakty terminowe FRA, odzwierciedlające oczekiwania rynków finansowych, to już wkrótce, może nawet wiosną tego roku. Jeśli faktycznie te przewidywania się sprawdzą, to maleć będzie też atrakcyjność depozytów. Przeciętnie lokata zakładana obecnie przez Polaków jest oprocentowana na 4-4,5 proc. Pod koniec tego roku może to być 3,5 proc., a pod koniec przyszłego roku – ledwie 2,5 proc - tak sugerują aktualne kontrakty terminowe. Przy takim poziomie „zarobków” na lokatach jasne jest, że Polacy zaczną szukać innego sposobu na angażowanie swoich nadwyżek finansowych.

Wspomniał pan o alternatywnych formach oszczędzania czy inwestowania, ale jeśli chodzi o rynek nieruchomości to tu zderzyć się możemy z barierą wysokich cen. Te ceny będę jeszcze rosły, np. w efekcie nowego rządowego programu tanich kredytów z dopłatami?

Ten rządowy program, jeśli wejdzie w życie, to w drugiej połowie roku, więc może być to lipiec, ale równie dobrze i listopad. Do tego nie wiemy jaki będzie miał ostatecznie kształt, bo widać, że resort rozwoju pracuje jednak na tym, by nie był to program tak mocno propopytowy, żeby nie destabilizował rynku, jak to miało miejsce przy okazji realizacji programu Bezpieczny Kredyt 2 proc. Dlatego nie nastawiałbym się, że znacząco podniesie on ceny mieszkań.

Co nie zmienia faktu, że ceny i tak są bardzo wysokie.

I nie będzie zaskoczeniem jeśli będą jeszcze rosły, ale z innego powodu. Rynek jest dziś bowiem „wykupiony”. Mimo że popyt na mieszkania spadł ze względu na koniec BK2, to dalej oferta jest zbyt mała, by zaspokoić potrzeby popytu. Dopiero w kolejnych miesiącach będziemy obserwować, mam nadzieję, odbudowywanie się oferty mieszkań na sprzedaż. Dzięki temu presja na wzrost cen będzie malała. Póki ceny będą rosły wolniej niż wynagrodzenia, to sytuacja powinna być zdrowa.

Ciekawa jest jednocześnie faktyczna skala dotychczasowego wzrostu cen. Sceptycznie podchodzę do informacji, że mieszkania zdrożały o 20-30 proc. w ciągu roku. Trzeba wziąć pod uwagę, że póki co widzimy tylko dane ofertowe. Problem w tym, że oferta została dramatycznie wykupiona, czyli sprzedało się wszystko co miało sens. Teraz wciąż jeszcze na portalach ogłoszeniowych królują ogłoszenia i oferty nieracjonalnie wycenione. Część rynku ekscytuje się taką drożyzną, ale myślę, że trzeba zachować spokój i z oceną poczekać na dane NBP o cenach transakcyjnych. Trzymam kciuki za to, aby potwierdziły one wstrzemięźliwość i roztropność Polaków, czyli żeby pokazały, że mieszkania aż tak bardzo jednak nie zdrożały.

Nie zmienia to jednak faktu, że spadające oprocentowanie lokat i kredytów mogą sprzyjać decyzjom o inwestowaniu na rynku nieruchomości. W przeciwnym kierunku działać za to może malejąca rentowność wynajmu – jako konsekwencja rosnących cen mieszkań, o ile oczywiście równie szybko nie będą w międzyczasie rosły czynsze najmu.

Czy w 2024 r. można oczekiwać, że nasze dochody będą realnie rosły, tak byśmy mieli z czego oszczędzać?

Projekcje NBP wskazują, że w bieżącym roku wynagrodzenia realnie, czyli ponad inflację, wzrosną o 4,5 proc., czyli najmocniej od 2019 r. Jeśli tak rzeczywiście będzie, mielibyśmy bardzo mocny rok także pod względem oszczędzania. Będziemy mieli więcej pieniędzy w domowych budżetach, nawet po powrocie ze sklepu dalej będziemy mieć w portfelach więcej niż w zeszłym roku. To będzie sprzyjać odbudowie oszczędności po fatalnym pod tym względem 2022 r. Zapewne większość pieniędzy zaniesiemy do banków zakładając lokatę czy rachunek oszczędnościowy, ale przy spadku stóp procentowych większym zainteresowaniem cieszyć się zapewne będą też inne formy inwestowania.

W minionym roku depozyty bankowe Polaków wzrosły o rekordową kwotę ok. 124 mld zł. Czy w 2024 r. Polacy też będą dużo oszczędzać?

Moim zdaniem w bieżącym roku oszczędności Polaków dalej będą rosły, przy czym nie spodziewałbym się aż tak dynamicznych przyrostów pieniędzy trzymanych na bankowych kontach jak w 2023 roku. Zakładam przy tym, że Rada Polityki Pieniężnej powróci na ścieżkę obniżania stóp procentowych.

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Portfel inwestycyjny
Inflacja uderzyła w oprocentowanie obligacji skarbowych. Jak nie stracić?
Rynki finansowe
Jak Chiny zarzynają kurę znoszącą złote jaja
Portfel inwestycyjny
Centra usług: szlifujący się diament
Portfel inwestycyjny
Inwestorzy w oczekiwaniu na obniżki stóp procentowych
Portfel inwestycyjny
UBS odradza kryptowaluty, radzi stawiać na technologie