Znamy więcej konkretów rewolucyjnych zmian, które ogłosili w weekend premier Ewa Kopacz i szef jej doradców ekonomicznych Janusz Lewandowski. Obecny podatek dochodowy PIT oraz składki na ZUS oraz NFZ. ma zastąpić jedna danina.
Kopacz i Lewandowski podali tylko dwie krańcowe stawki tej nowej podatkowej skali – 10 proc. dla najbiedniejszych oraz 39,5 proc dla najlepiej zarabiających. Ponieważ system wciąż pozostaje progresywny, to jedną z największych niewiadomych było to, jakie będą pośrednie stawki podatku/składki.
Jak jednak ustaliliśmy, w nowym systemie ma nie być żadnych innych stawek poza dwoma skrajnymi. – Każda rodzina zapłaci indywidualne kwoty podatku, wyliczane według dochodu na jednego jej członka – tłumaczy nasz rozmówca, jeden z twórców reformy. Stawkę dla każdego podatnika będzie określał specjalny algorytm.
Pomysł PO faworyzuje słabiej zarabiających i rodziny wielodzietne. Łącznie w kieszeniach podatników zostanie ok. 10 mld zł. – Praktycznie nie ma grupy, która by w tym nowym systemie traciła – przekonuje nas wysokiej rangi polityk PO. Nie jest to do końca prawda. Dwaj nasi rozmówcy, którzy znają założenia reformy, przyznają, że jest taka grupa. To single – lub też osoby w wolnych związkach – zarabiający powyżej 40 tys. zł miesięcznie.
Z naszych wyliczeń wynika jednak, że zmiany mogą być niekorzystne już dla zarabiających 15 tys. zł miesięcznie.