Za obowiązującą modą podążył więc u nas kilkanaście lat temu Grzegorz Jarzyna w operowym debiucie w Teatrze Wielkim w Poznaniu. W „Cosi fan tutte" Mozarta uwspółcześnił akcję, rozebrał solistów oraz zaludnił scenę dziewczynami o kształtnych piersiach. Był męski striptiz, był też transwestyta, a najprzystojniejszy polski tenor tamtej dekady, Adam Zdunikowski, efektownie prezentował się, paradując w samych brokatowych bokserkach. Taki jest zdaniem Grzegorza Jarzyny dzisiejszy świat, w którym szybki seks zastąpił prawdziwą miłość. Nie jest to teza zbyt odkrywcza, szokować może tylko to, że dla jej udowodnienia posłużono się operą Mozarta. Można było zresztą odnieść wrażenie, że reżyser wpadł w pewną pułapkę, nieustanne eksponowanie kobiecych biustów i męskich pośladków zaczynało po prostu nużyć. Warszawscy fani reżyserskich dokonań Grzegorza Jarzyny, przybyli na poznańską premierę, zgotowali mu jednak entuzjastyczną owację, uznając, że staje się reformatorem skostniałej sztuki.