Jedyne otwarte dziś przejście graniczne między Turcją a irackim Kurdystanem prowadzi przez miasto Silopi. Podróż autobusem z Midyat trwała ponad dwie godziny, po drodze minęliśmy Cizre. To tutaj i w sąsiednim Silopi od kilku miesięcy toczą się starcia między turecką policją a Kurdami.
Kurdowie są podzieleni. Nacjonaliści, zwolennicy Partii Pracujących Kurdystanu (PKK), protestują przeciwko bezczynności Turcji wobec Państwa Islamskiego. Religijni Kurdowie, zwolennicy rządzącej tureckiej Partii Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP) oraz małej, ale w tym rejonie silnej Hüda-Par (Partii Boga), najchętniej wprowadziliby szariat w południowej Turcji, a Turcy umiejętnie podsycają napięcia między obydwiema grupami. Teoretycznie Ankara od trzech lat prowadzi proces pokojowy z PKK, mówi się nawet o możliwości wypuszczenia na wolność po kilkunastu latach lidera partii Abdullaha Öcalana. Te skomplikowane zależności polityczne wyjaśnił mi wcześniej Isa Garis, malfono z Mor Gabriel: