Stańczuk, Kuraszkiewicz: Atomowe panaceum zacznie działać za dekadę

Wydaje się, że jest konsensus wszystkich sił politycznych co do konieczności budowy reaktorów jądrowych. To główny warunek powodzenia. Na tym jednak pozytywy się kończą.

Publikacja: 07.11.2022 03:00

Stańczuk, Kuraszkiewicz: Atomowe panaceum zacznie działać za dekadę

Foto: Adobe Stock

Rada Ministrów 2 listopada przyjęła uchwałę o wyborze technologii firmy Westinghouse, w oparciu o którą będzie realizowana budowa reaktorów jądrowych. Energetyka jądrowa przeżywa globalny renesans. W Polsce może odegrać kluczową rolę w transformacji energetycznej. Reaktory – zarówno te duże, jak i małe SMR – mogą zastąpić węgiel jako stabilne źródło energii.

Transformacja ku bezemisyjnym źródłom energii jest konieczna. Bez niej może zostać zakwestionowany nasz model gospodarczy ze względu na „ślad węglowy” polskich firm w globalnych łańcuchach dostaw. Pochodzi on z dużego udziału paliw kopalnych w miksie energii, więc trzeba dążyć do jak najszybszej jego zmiany. Inaczej gospodarka utraci konkurencyjność.

Polski program jądrowy, ogłoszony przez rząd po raz pierwszy w 2009 r., był do tej pory największą porażką w historii gospodarczej wolnej Polski. Wydaliśmy nań już 2 mld zł, a dopiero jesteśmy na etapie wyboru technologii.

Podział ryzyk

Energetyka jądrowa charakteryzuje się relatywnie wysokimi kosztami budowy, niskimi i stabilnymi kosztami paliwa i stałymi (w większości) kosztami operacyjnymi. Struktura kosztów OZE jest podobna (z zerowymi kosztami paliwa), a nakłady kapitałowe na 1 MWh energii są istotnie niższe, choć efektywność też jest niższa. Jak wszystkie technologie kapitałochłonne energetyka jądrowa jest wrażliwa na stopę dyskonta i ryzyka związane z finansowaniem projektu. Brak prezentacji modeli finansowych uniemożliwia porównanie konkurencyjnych ofert.

Przyjrzyjmy się tym ryzykom. To głównie ryzyka polityczne (konsensus polityczny, długoterminowa stabilność regulacyjna, akceptacja społeczna), ryzyka w czasie budowy (inne są ryzyka technologii prototypowych – nieakceptowalnych przez instytucje finansowe, a inne sprawdzonych, komunikacja między operatorem, inwestorem a regulatorem, połączenie z siecią przesyłową), ryzyka operacyjne (bezpieczeństwo technologii, dostaw paliwa, ryzyka rynku energii), ryzyka finansowe (kursowe, kontroli obrotów kapitałowych, reżim podatkowy, klauzule indeksacji inflacyjnej) i przekroczenia budżetu, częste w tej branży.

Te ryzyka muszą być podzielone między interesariuszy projektu, czyli jego sponsorów pokrywających większość ryzyk, prócz ryzyka zabezpieczenia stabilności przepływów finansowych (co jest domeną państwa odpowiedzialnego za kształt rynku energetycznego i miks źródeł wytwórczych), instytucjami finansowymi, sferą polityki i odbiorcami prądu (indywidualnymi i instytucjonalnymi).

To skomplikowana układanka, a zbilansowanie i pogodzenie różnych, czasem sprzecznych interesów jest kluczowe dla sukcesu projektu. Dlatego dyskusja o zaangażowaniu olbrzymich pieniędzy (to największa inwestycja publiczna w dziejach wolnej Polski) powinna być otwarta, a rząd musi mieć świadomość uwarunkowań i ryzyk. Powodzenie projektu zależy od silnego wsparcia politycznego, rzetelności operatora lokalnego i dostarczyciela technologii, zapewnienia przychodów generowanych przez projekt, solidnych ram prawnych i regulacyjnych, rzetelności założeń ekonomiczno-finansowych, monitoringu oddziaływania na środowisko i społeczeństwo, przejrzystości umów z silnymi bodźcami za osiągnięcie zakładanych celów.

Jak to jest na świecie

Ważna jest analiza projektów jądrowych realizowanych na świecie. Wybrana właśnie przez polski rząd technologia amerykańskiego Westinghouse (AP1000) została zastosowana w rozbudowie elektrowni jądrowej Vogtle mającej już dwa takie reaktory (stan Georgia w USA). Westinghouse zaproponował dwa kolejne reaktory AP1000 po 1250 MW każdy. Projekt został zaakceptowany w 2012 r., łączny koszt trzeciego i czwartego reaktora miał wynieść 14 mld dol., a prąd miał popłynąć w 2016 r. Obecnie koszt inwestycji jest wyceniany na ponad 30 mld dol., pierwszy nowy reaktor ma wytwarzać prąd w marcu, a drugi w grudniu 2023 r.

Ciekawe są też doświadczenia francuskiego EdF w Wielkiej Brytanii. Francuzi kupili projekt British Energy (15 reaktorów) od inwestorów finansowych (nie sprawdziło się tu oddzielenie funkcji operatora od właściciela). EdF został operatorem i właścicielem British Nuclear Fleet. Zainwestował 300 mln funtów w utrzymanie reaktorów, poprawiając zdolności operacyjne, co polepszyło ich efektywność i wydłużyło dalszy czas życia z pięciu do ośmiu lat. W przypadku projektu Hinkley Point C zastosowano mechanizm rynku różnicowego, na którą to pomoc publiczną Wielka Brytania (jeszcze jako członek UE) dostała zgodę Brukseli. Taki mechanizm mógłby zostać zastosowany w Polsce, co zwiększyłoby przejrzystość oferty i pozwoliło ocenić konkurencyjność oferentów.

Gdy rząd podejmował decyzję o wyborze technologicznego partnera, pojawiła się informacja o liście intencyjnym koncernu Korean Hydro and Nuclear Power (kontrolowanego pośrednio przez koreański rząd) i polskich firm PGE oraz PAK. Koreańczycy z KHNP jako jedyni mogą się pochwalić realizacją w terminie projektów w Chinach i Arabii Saudyjskiej (ale w tych krajach istnieje inny reżim prawny, który preferuje inwestorów ponad dbałość o procedury i wymogi środowiskowe). Z drugiej strony Amerykanie uważają, że projekty realizowane poza Koreą wymagają ich akceptacji, złożyli pozwy sądowe. Oferta Koreańczyków ma być najtańsza, ale porównywanie cen ofert, gdy nie znamy kryteriów przetargu, jest bez sensu. Epatowanie ceną w tych warunkach wprowadza w błąd opinię publiczną, bo najważniejsze są struktura i koszty finansowania. Stanowią aż 70 proc. całych kosztów.

Nie wiemy przede wszystkim, w jakiej strukturze polski rząd chce zrealizować inwestycję. List intencyjny wyraża w swojej istocie wolę stron do podjęcia współpracy. W Polsce jest prezentowany niemal jako oferta, a nią nie jest.

Rola państwa

Uważamy, że rozwój energetyki jądrowej jest w Polsce pożądany, ale dyskusja o niej musi być oparta na racjonalnych przesłankach. To w przypadku wielkoskalowych inwestycji jądrowych m.in. fakt, że inwestycja nie może być zrealizowana bez zaangażowania państwa w postaci klasycznego gwaranta finansowego lub gwarancji odpowiednich dla sukcesu projektu przepływów finansowych (np. kontraktu różnicowego).

Oznacza to, że tak czy inaczej przynajmniej część ryzyka projektu realizowanego przez prywatne w części podmioty będzie musiało ponieść państwo, czyli wszyscy Polacy. Obawiamy się, że przy braku odpowiedniej przejrzystości państwo będzie ponosiło zbyt duże ryzyko i koszty. Zarówno w pierwszym, jak i drugim przypadku brak odpowiednich klauzul dotyczących zaangażowania finansowego partnerów może doprowadzić do sytuacji, w której ryzyka kosztowe i potencjał zysków będą rozłożone nierównomiernie. Mówiąc wprost: państwo polskie będzie musiało gwarantować ryzyka, a zysk będzie w dyspozycji partnerów zewnętrznych.

Jak zatem ocenić dotychczasowe decyzje rządu w kontekście budowy „dużego” atomu? Przede wszystkim wydaje się istnieć konsensus wszystkich sił politycznych co do konieczności budowy reaktorów jądrowych, czyli mamy spełniony podstawowy warunek powodzenia. Na tym jednak pozytywy wydają się kończyć. Ogłoszenie wyboru technologii amerykańskiej ze względów geostrategicznych można jeszcze zrozumieć, choć nie wiemy, jaki ma być udział inwestorów z USA.

Podpisanie listu intencyjnego z koreańskim KHNP w tej logice się jednak nie mieści. Trudno tę decyzję zrozumieć inaczej niż akt odwetowy wobec Komisji Europejskiej i Francji. Polska jest i pozostanie członkiem UE, bo to nasza racja stanu. Nie mamy takich nadwyżek finansowych, by z budżetu sfinansować lub gwarantować kwoty ponad 200 mld zł na dwa kluczowe projekty, od których zależy długoterminowa konkurencyjność gospodarki. Wsparcie unijne wydaje się w zasięgu ręki i zgodne z uchwaloną w tym roku taksonomią. Trudno jednak uznać, że KE przychylnie zareagowałaby na nieformalny przetarg daleki od unijnych standardów.

Pomimo konsensusu polskich sił politycznych w sprawie budowy atomowych źródeł energii tak istotny temat nie był omawiany z przedstawicielami opozycji. Okres realizacji tej inwestycji przekracza dziesięć lat i trudno zakładać, że obecny rząd może się utrzymać tak długo przy władzy.

W wielu dyskusjach w Polsce atom jest przedstawiany jako panaceum na problemy elektroenergetyki. Oceniając realistycznie, jego wpływ na polski rynek energii możemy zobaczyć najwcześniej za dekadę. Tymczasem lata zaniedbań i braków decyzji spowodowały, że system elektroenergetyczny jest na skraju zapaści.

Brak nowych mocy wytwórczych spowoduje, że w 2025 r. grozi nam deficyt kilku gigawatów mocy, a ratunkiem będzie trwałe uzależnienie od importu. W związku z tym nie można opierać strategii energetycznej tylko na budowie bloków jądrowych, czy to tradycyjnych, czy SMR.

Mamy wrażenie, że dyskusja o energetyce jądrowej, z której pierwszy kilowat według deklaracji rządu (naszym zdaniem nierealnych) zobaczymy za dekadę, służy PR-owi i ma być zastępczą dyskusją w obliczu braku działań w całej energetyce. Utwierdziły nas w tym przekonaniu ostatnie informacje. Może naiwnie zakładaliśmy, że dostaniemy wiarygodną i całościową koncepcję inwestycji w polską energetykę jądrową, która będzie mogła podlegać rzetelnej i życzliwej ocenie. Dostaliśmy uchwałę o wyborze technologii i kolejnym liście inwestycyjnym. Nie pozwala to głosić wiarygodnych opinii. Być może to sprytny plan, ale należy założyć, że nadal decydentem w polskiej energetyce jest chaos.

Wymaga ona pilnych działań tu i teraz. Nie uciekniemy od wdrożenia OZE, od decyzji, co dalej z rynkiem mocy, co z węglowym, co z inwestycjami w sieci itd. Najważniejszym wyzwaniem przed rządem, tym lub kolejnym, jest wdrożenie całościowego planu transformacji energetycznej. Warto o tym pamiętać, gdy mają być podejmowane kluczowe decyzje o wyborze inwestora i technologii jądrowej dla naszej energetyki.

Maciej Stańczuk jest ekspertem BCC, członkiem TEP i wiceprezesem Rafako. Robert Kuraszkiewicz jest stałym współpracownikiem Nowej Konfederacji, ekspertem globalnych trendów energetycznych.

Rada Ministrów 2 listopada przyjęła uchwałę o wyborze technologii firmy Westinghouse, w oparciu o którą będzie realizowana budowa reaktorów jądrowych. Energetyka jądrowa przeżywa globalny renesans. W Polsce może odegrać kluczową rolę w transformacji energetycznej. Reaktory – zarówno te duże, jak i małe SMR – mogą zastąpić węgiel jako stabilne źródło energii.

Transformacja ku bezemisyjnym źródłom energii jest konieczna. Bez niej może zostać zakwestionowany nasz model gospodarczy ze względu na „ślad węglowy” polskich firm w globalnych łańcuchach dostaw. Pochodzi on z dużego udziału paliw kopalnych w miksie energii, więc trzeba dążyć do jak najszybszej jego zmiany. Inaczej gospodarka utraci konkurencyjność.

Pozostało 92% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację