Kobieta wraz z mężem zawarła w 2005 r. umowę kredytu hipotecznego na 300 miesięcy. Kwotę zobowiązania ustalono na blisko 92 tys. zł. W pewnym momencie kredytobiorcy nie byli w stanie terminowo spłacać zadłużenia. Bank wypowiedział umowę kredytu, a następnie złożył pozew, żądając natychmiastowej zapłaty ponad 110 tys. zł. Była to kwota znacznie wyższa niż ta, którą pożyczyli klienci, ze względu na mechanizm indeksacji kwoty kredytu do waluty CHF.
Po doręczeniu pozwu zmarł mąż, który był współkredytobiorcą. W ten sposób wdowa stała się jedyną osobą odpowiedzialną za spłatę zadłużenia wobec banku.
Czytaj więcej
Wybór drogi sądowej zależy od wielu czynników. Zbiorowo jest taniej, ale dłużej. Indywidualnie drożej, ale szybciej.
Sąd Okręgowy we Wrocławiu uwzględnił w całości powództwo banku, uznając za zasadne jego roszczenia. Pozwana, która nie miała jeszcze profesjonalnego pełnomocnika, nie zaskarżyła wyroku I instancji i stał się on prawomocny. Kredytobiorczyni jest zatem zobowiązana do zapłaty całej żądanej kwoty. Bank prowadzi wobec niej egzekucję z nieruchomości, w której kobieta mieszka.
– W mojej ocenie, orzeczenie sądu stoi w sprzeczności z zasadami demokratycznego państwa prawnego. W sprawie doszło do rażącego naruszenia prawa, wskutek którego sąd rozpoznający sprawę nie zapewnił wnioskodawczyni dostatecznej ochrony przysługującej konsumentowi – wskazuje prof. ucz. dr hab. Mariusz Jerzy Golecki, Rzecznik Finansowy.