- Już wyznaczyliśmy datę rozpoczęcia planowanej [już od wielu tygodni] lądowej operacji militarnej w Rafah - oświadczył w poniedziałek premier Beniamin Netanjahu.
W mieście Rafah, na południowym krańcu Strefy Gazy, przed wojną rozpoczętą pół roku temu wielkim atakiem terrorystycznym Hamasu na Izrael, mieszkało 280 tys. Palestyńczyków.
Kilka tygodni temu, jak szacowała amerykańska agencja prasowa AP, było tam ich około 1,5 miliona. To prawie dwie trzecie mieszkańców strefy, ci z jej innych części szukali tam, zresztą za podpowiedzią Izraelczyków, schronienia przed bombami.
W Rafah, które chce zaatakować Izrael, jest 600 tysięcy dzieci
W ostatnich dniach zachodnie media przytoczyły jeszcze inne dane organizacji humanitarnych, szczególnie działające na wyobraźnię opinii publicznej: w Rafah jest 600 tysięcy palestyńskich dzieci. Mieszkają głównie w namiotach, brakuje im jedzenia i są przerażone.
Obawiając się o los ludności cywilnej Zachód już od dawna domagał się, by władze Izraela zrezygnowały z planów operacji w Rafah. W tym Stany Zjednoczone, główny sojusznik Izraela, których stanowisko zresztą ewoluowało: najpierw domagały się przed atakiem izraelskich wojsk lądowych zapewnienia cywilom bezpiecznego schronienia, potem jednak, gdy ONZ ostrzegła, że setkom tysięcy Palestyńczyków w Strefie Gazy grozi głód, zaczęły wybijać ten plan z głowy premiera Netanjahu.