W podręcznikach do historii możemy przeczytać, że 27 listopada 1095 r. w czasie synodu w orweńskim Clermont jego organizator papież Urban II ogłosił apel do wszystkich chrześcijan o wyzwolenie ziem Bizancjum nękanych i okupowanych przez Turków seldżuckich. Apel spotkał się z niesłychanym odzewem. Tysiące rycerzy i chłopów utworzyło armię pierwszej krucjaty. Przepełnieni wiarą, mając nadzieję na przygodę i zdobycie majątku, przedarli się przez Azję Mniejszą do Syrii, żeby 15 lipca 1099 r. po niezwykle krwawych bojach zdobyć Jerozolimę.
Na papierze wszystko to brzmi prosto i gładko. Tymczasem koncepcja „odzyskania” Ziemi Świętej przez chrześcijan obrządku zachodniego jest znacznie starsza i łączy się z wizją cesarza Karola Wielkiego zbudowania wielkiej chrześcijańskiej wspólnoty narodów kierujących się Ewangelią.
W grudniu ub. roku minęła 1250. rocznica objęcia rządów przez Karola Wielkiego nad królestwem Franków po śmierci jego wuja Karlomana. Był to moment kluczowy w historii Europy. Od tego dnia rozpoczyna się pełna sukcesów wieloletnia droga do pierwszego od czasów upadku Cesarstwa Rzymskiego zjednoczenia Europy pod berłem jednego władcy. Idea piękna, ale i niezwykle krucha, choć właśnie owe siedem późniejszych wypraw krzyżowych dowiedzie, że wcale nie utopijna.
Odzyskanie przez chrześcijańskie wojska Karola Wielkiego znacznego obszaru Półwyspu Iberyjskiego z rąk muzułmanów stanowi symboliczny początek wypraw przeciw „poganom”. Na tym wzorze będzie się opierać rycerstwo chrześcijańskie w czasie siedmiu zbrojnych wypraw do Ziemi Świętej. Później do rekonkwisty na wzór Karola Wielkiego odwoływać się będą hiszpańscy królowie katoliccy, kiedy w 1491 r. ich wojska otoczą Grenadę. I wreszcie konkwistadorzy, którzy czerpiąc natchnienie z wypraw krzyżowych, siłą zaszczepią chrześcijaństwo na obu kontynentach amerykańskich.
Idea zjednoczonej chrześcijańskiej wspólnoty europejskiej pod berłem Karola Wielkiego nie zniknęła wraz z rozpadem jego imperium. Była głęboko zakorzeniona w umysłach wielkich myślicieli i europejskich elit. To do niej będzie się odwoływać w swoich apelach święty Bernard z Clairvaux.