Tak uzgodniła sejmowa podkomisja, która w ubiegłym tygodniu zakończyła prace nad projektem o uzgodnieniu płci. Nowe przepisy mają wejść w życie 1 stycznia 2016 roku. Tym samym przestanie obowiązywać dotychczasowa procedura korekty płci w dokumentach, którą obrońcy praw człowieka uważają za uwłaczającą.
Opiera się ona na orzecznictwie Sądu Najwyższego. Jej najważniejszym elementem jest to, że transseksualista musi pozwać własnych rodziców za błędne ustalenie płci dziecka.
Dlatego w 2011 roku procedurę skrytykowała rzeczniczka praw obywatelskich prof. Irena Lipowicz, a dwa lata później transseksualna posłanka Anna Grodzka złożyła projekt nowych przepisów. Swoją propozycję przedstawiło też Ministerstwo Sprawiedliwości. Początkowo diametralnie się różniły. Obie strony chciały, by zmiana płci w dokumentach następowała w uproszczonym postępowaniu tzw. nieprocesowym. Rząd chciał przy tym, by korektę prawną poprzedził okres próby, podczas którego transseksualista mógłby zacząć terapię hormonalną. Grodzka uważała, że nie jest to konieczne.
Ostatecznie projekt posłanki został całkowicie przeredagowany, jednak pozostały w nim najważniejsze propozycje. Płeć będzie mogła skorygować osoba pełnoletnia i niepozostająca w związku małżeńskim. W przeciwnym razie byłoby to otwarciem furtki dla małżeństw homoseksualnych.
Transseksualista nie będzie musiał poddawać się żadnym zabiegom chirurgicznym ani terapii hormonalnej. Będzie zobowiązany za to przedstawić orzeczenia wydane przez dwóch lekarzy bądź lekarza i psychologa specjalizujących się w seksuologii. W całym kraju orzeczenia w sprawie korekty płci będzie wydawał jeden sąd – w Łodzi.