Rz: Od kilku dni walki w Donbasie ustały, separatyści nie ostrzeliwują już ukraińskich pozycji. W co gra Putin?
Arsenij Jaceniuk: Zacznę od prostego przesłania: jeśli ktoś wierzy, że Putin naprawdę chce wprowadzić w życie porozumienia z Mińska, jest w całkowitym błędzie. Celem tej umowy było wprowadzenie prawdziwego zawieszenia broni, wycofanie rosyjskich wojsk i przekazanie Ukraińcom kontroli nad granicą z Rosją. Do Ukrainy miały na tej podstawie wrócić Donieck i Ługańsk, miały w tych obwodach zostać przeprowadzone wolne i uczciwe wybory. Ale to wszystko nie jest przecież w interesie Putina. On chce utrzymać kontrolę nie tylko nad tymi terenami, ale też nad całą Ukrainą. I żeby to uzyskać, potrzebuje narzędzia, bazy, aby destabilizować Ukrainę. Do tego mu służą Krym, Donieck i Ługańsk. W tym kontekście wymieniłbym zresztą także Naddniestrze.
Zmienił więc tylko taktykę, ale nie strategię działania?
Aby go zrozumieć, z pewnością nie można zapominać o ostatecznych celach Putina: przejąć kontrolę nad Ukrainą, przekształcić ją w państwo upadłe. Więcej – on walczy nie tylko z nami, on walczy także z wami! Z całym wolnym światem! Ale zdaje sobie sprawę, że jeśli wznowi ofensywę na dużą skalę, będzie musiał stawić czoło nowym sankcjom Unii, jeszcze większej presji niż ta spowodowana niskimi cenami ropy. Dlatego zmienił plan gry. Sądził, że Ukraina nie wprowadzi zapisów z Mińska, w szczególności jeśli idzie o uchwalenie amnestii, wprowadzenie specjalnego reżimu samorządowego w oddzielnych rejonach obwodów donieckiego i ługańskiego oraz zmianę konstytucji Ukrainy. Dzięki temu mógłby nas oskarżyć o niewprowadzenie w życie uzgodnionych porozumień. Ale poniósł porażkę: dobra wiadomość jest zresztą taka, że on zawsze ponosi porażkę, nie tylko w tym przypadku. Dlatego na Kremlu postanowili podzielić Ukrainę już nie metodami wojskowymi, ale przede wszystkim doprowadzając do zaostrzenia sytuacji politycznej w Kijowie. Widzieliśmy to kilka dni temu, gdy zabito trzech policjantów pod parlamentem przed głosowaniem w sprawie zmiany konstytucji. To była część planu Putina. Poza tym ma on nadzieję, że Ukrainę czeka bunt społeczny z powodu katastrofalnej sytuacji gospodarczej, kłopotów finansowych, przez które przechodzimy. Liczy też na rozpad koalicji i upadek rządu: wie, że mamy negatywny stosunek do rosyjskiego reżimu. I wreszcie wie, że Unia w końcu zmęczy się ukraińskim kryzysem, liczy, że Ukraina przestanie być priorytetem dla Zachodu, który ma wiele innych problemów do rozwiązania, zaczynając od Grecji i kryzysu imigrantów. Kryzysu, który zresztą Putin sam wywołał: chcę tylko przypomnieć, kto wspiera reżim Baszara Asada w Syrii. Putin chce zresztą nie tylko doprowadzić do podziału krajów Unii, ale także wywołać spór między Unią i USA.
Wydaje się, że odnosi sukces. François Hollande powiedział w poniedziałek, że rysuje się perspektywa zniesienia sankcji, bo w przeciwieństwie do pana sądzi, że umowa z Mińska jest wprowadzana w życie. Putin ma więc przyjaciół w Paryżu i Berlinie.