Służba zdrowia to najbardziej zaniedbany resort. Przez cały okres transformacji ustrojowej nie było takiego rządu, który sprawy zdrowia traktowałby priorytetowo i miał pomysł na reformę tego obszaru. W rezultacie wszyscy na tym tracimy – wynika z raportu o wyborach zdrowotnych Polaków opracowanego przez Politykę Insight.
Narodowy Fundusz Zdrowia szacuje, że w ubiegłym roku wydatki Zakładu Ubezpieczeń Społecznych i przedsiębiorców z tytułu niezdolności do pracy wyniosły aż 13,5 mld zł. Dodatkowo z tytułu rent i konieczności zatrudniania na zastępstwo nowego pracownika oba podmioty dopłaciły aż 50 mld zł.
– Zdrowie jest podstawą dobrostanu obywateli i kondycji gospodarki. Wydatki na ochronę zdrowia, zwykle postrzegane jako jedna z pozycji budżetowych, w rzeczywistości są inwestycją. Zdrowszy obywatel to wydajniejszy pracownik, zwiększający produktywność gospodarki, zarabiający więcej, a zatem więcej wpłacający do publicznej kasy – mówi „Rzeczpospolitej" Piotr Żakowiecki, autor raportu.
Żakowiecki jest przekonany, że kolejnym rządom brakuje woli politycznej, by przeprowadzić gruntowną reformę służby zdrowia. Zwraca uwagę na to, że teka ministra zdrowia zawsze była urzędem niechcianym, a minister zdrowia nigdy nie pełnił funkcji wicepremiera.
– Dodatkowo urząd ten obsadzany był z reguły przez lekarzy. I choć zwykle świetni z nich fachowcy, to jednak dla kraju lepiej by było, gdyby tym newralgicznym obszarem zajmowali się raczej ekonomiści i specjaliści od zarządzania – stwierdza autor raportu.
Równie słabą opinię o polskim systemie opieki zdrowotnej ma Bolesław Piecha, były wiceminister zdrowia w rządzie PiS, a dziś europoseł. Jego zdaniem państwo już dawno umyło ręce od opieki zdrowotnej, robi wszystko, by jak najmniej do niej dopłacać.