Niektórzy uważają, że wiara w lecznicze działanie muzyki przystoi bardziej zwolennikom filozofii New Age niż ludziom twardo stąpającym po ziemi. Pojawia się jednak coraz więcej rzetelnych badań pokazujących, że muzyka pomaga.
W sierpniowym wydaniu „Journal of Clinical Oncology" opublikowano badania przeprowadzone w Centrum Onkologicznym Seidman w Cleveland w USA. Wynika z niego, że odpowiednio dobrana muzyka potrafi znacząco obniżyć stres związany z leczeniem nowotworów piersi.
– Wiemy, że muzyka dociera do obszarów mózgu odpowiedzialnych za wydzielanie naturalnych opiatów: endorfin, serotoniny. Potrafi więc zastąpić środek farmakologiczny – tłumaczy dr Deforia Lane, współautorka badań. Różnica w średnim poziomie stresu pomiędzy kobietami, które przed operacją słuchały muzyki, a tymi, które czekały na zabieg w ciszy, wyniosła ponad 40 proc. To bardzo dobry wynik, jednak zaznaczmy, że pacjentki nie słuchały przypadkowej płyty czy stacji, ale przeprowadzano z nimi wywiad, w którym pytano o ulubione utwory, i na jego podstawie dobierano repertuar.
Sprytnie zastosowana muzykoterapia potrafi też podnieść sprawność umysłową cierpiących na chorobę Alzheimera. „Muzyka nie jest dla nich dobrem luksusowym, ale absolutną koniecznością" – pisał o tych pacjentach słynny neurolog Oliver Sacks.
Każdy ma swoje złote przeboje
Jednak repertuar nie może być przypadkowy. Amerykańska terapeutka Karley Hawley kazus każdego pacjenta rozpatruje osobno i stara się dobrać utwory tak, by przywoływały miłe wspomnienia z dzieciństwa lub młodości. Jest to czasem niełatwe zadanie, bo z niektórymi chorymi nie ma prawie kontaktu.