Środek ciężkości trzydniowej konwencji programowej PiS i Zjednoczonej Prawicy w Katowicach był gdzie indziej, niż zakładały pierwotne plany. Jej głównym punktem nie była wcale prezentacja drużyny ekspertów, z której mieliby się wywodzić członkowie rządu i szefowie instytucji publicznych. Stanowili oni jedynie tło wystąpienia kandydatki PiS na premiera Beaty Szydło.
Wyrwać się z pułapki
Ważniejsza medialnie była kontrofensywa dotycząca zarzutów, że obietnice opozycji zrujnują budżet. Źródła finansowania obietnic przedstawiła w swoim sobotnim wystąpieniu Szydło. W kolejnych dniach politycy ugrupowania Jarosława Kaczyńskiego mają rozdawać ulotki z syntezą tego przemówienia.
Według wyliczeń zaprezentowanych przez wiceprezes PiS w ujęciu rocznym priorytetowe obietnice PiS (obniżenie wieku emerytalnego, podwyższenie kwoty wolnej od podatku i dodatek 500 zł na dziecko) będą kosztować 39 mld zł, zaś nowe wpływy do budżetu wyniosą 73 mld zł.
Nowe środki mają pochodzić z podatków od banków (5 mld zł) i sklepów wielkopowierzchniowych (3 mld zł), zwiększenia wpływów z podatku VAT (9 mld zł) i zahamowania wyprowadzania podatków do rajów podatkowych (4 mld zł). Ale największą sumę (52 mld zł) ma dać uszczelnienie systemu podatkowego, co PiS obliczył na danych Międzynarodowego Funduszu Walutowego, który szacuje, że Polska traci na tym rocznie 3,1 proc. PKB.
– Warunkiem, byśmy to wszystko zrealizowali, jest wyrwanie Polski z pułapki średniego rozwoju, zamiast niskich kosztów pracy, otwarcie na inwestycje – przekonywała Szydło.