– Lato w Warszawie to specyficzny czas. Zazwyczaj panuje duży marazm, jest mniej ludzi oraz aut na drogach. Na rynku nieruchomości jest podobnie – opowiada Michał Niewiński, pośrednik z agencji Mieszakanie24.com. – Nie ma teraz na rynku zbyt wielu sprzedających i kupujących. Czasem zdarza się, że nie możemy prezentować nieruchomości ze względu na urlopy. Zdecydowanie jednak jest to dobry czas, by pomyśleć o sprzedaży mieszkania i dobrze je do tego przygotować.
Także pośredniczka Joanna Lebiedź, właścicielka agencji Lebiedź Nieruchomości, ocenia, że podaż mieszkań na warszawskim rynku wtórnym w czasie wakacji się zmniejsza. – Dla większości zapracowanych klientów to czas odpoczynku. Ruch oczywiście nie zamiera, ale jedynie zwalania – opowiada Joanna Lebiedź. Pośredniczka zauważa, że z reguły wszystko wraca do normy po 15 sierpnia. – W połowie września rynek działa już tak jak przed wakacjami, pod warunkiem że nie ma żadnych zawirowań, jak krach gospodarczy, załamanie rynku walut czy giełdy – zastrzega Joanna Lebiedź.
W opinii Michała Niewińskiego w wakacje widać większe zainteresowanie mieszkaniami na wynajem. – Zaczyna się etap poszukiwania lokali przez studentów, aby pod koniec sierpnia lub w wrześniu przeprowadzić się do Warszawy – zwraca uwagę pośrednik. – Wśród rodziców studiujących dzieci odnotowujemy duże zainteresowanie mieszkaniami na sprzedaż. Zdecydowanie jest to bardzo dobry czas na szukanie odpowiedniej nieruchomości, bo po Warszawie jeździ się teraz znacznie łatwiej. Czasem trzeba się jednak uzbroić w cierpliwość, bo część sprzedających może być na wakacjach.
Także Joanna Lebiedź zauważa, że wakacje to czas, kiedy wzmożony ruch panuje na rynku wynajmu mieszkań studenckich. – Zwłaszcza sierpień jest miesiącem gorączkowego poszukiwania lokum na nowy rok akademicki – opowiada. – Jeśli zaś chodzi o kupno nieruchomości, nie ma się co nastawiać na polowanie na okazje. Wakacje nie są bowiem czasem mnożenia się ofert okazyjnych – podkreśla pośredniczka. I ocenia, że ruch na wakacyjnym rynku zakupów jest mniej intensywny, za to bardziej efektywny.
– Jest zdecydowanie mniej oglądaczy, a więcej osób rzeczywiście zorientowanych na zakup i podejmujących decyzję w stosunkowo krótkim czasie – zauważa Joanna Lebiedź.