Talent w tłumie

Rozpoczęło się poszukiwanie pianisty, który podbije świat.

Aktualizacja: 04.10.2015 20:19 Publikacja: 04.10.2015 18:37

Foto: materiały prasowe

O pierwszym etapie Konkursu Chopinowskiego, który rozpoczął się w sobotę i potrwa do środy wieczór, mówi się, że jest najtrudniejszy dla jurorów i publiczności. W ciągu tych pięciu dni przez estradę Filharmonii Narodowej przemknie w ekspresowym niemal tempie 78 pianistów.

Każdy ma nieco ponad 20 minut, by zwrócić na siebie uwagę, udowodnić, że to on powinien dotrzeć jak najwyżej, aż do zwycięstwa. Wiadomo jednak, że taki pianistyczny tłum nie składa się wyłącznie z geniuszy, a wielokrotne słuchanie tych samych etiud, ballad czy nokturnów, bo wybory repertuarowe uczestników bywają podobne, szybko staje się męczące.

– Zdarza się, że już po kilkunastu taktach wiem, że pianista nie będzie miał nic ciekawego do zaproponowania – mówi Garrick Ohlsson, juror i zwycięzca z 1970 r. Jednocześnie najstarsi obserwatorzy Konkursu Chopinowskiego do dziś wspominają, jak pół wieku temu w Filharmonii Narodowej pojawiła się 24-letnia Martha Argerich i pierwszą, krótką etiudą wbiła wszystkich w fotele.

A jednak ten pierwszy etap jest na swój sposób najciekawszy, bo niemal każdy uczestnik to wielka zagadka. O większości z nich nie wiemy nic lub prawie nic. Oto przy fortepianie kłania się publiczności 19-letnia Włoszka Michelle Candotti. Wygląda jak lekko przestraszona nastolatka, której kazano się wcielić w dorosłą artystkę, i nie wiadomo, czy za chwilę usłyszymy jedynie popis zdolnej uczennicy, czy zagra dla nas prawdziwa pianistka.

Coraz młodsze gwiazdy

Najczęstsze są wszakże sytuacje pośrednie. Sympatyczna Michelle ujmuje wrażliwością, ale nie jest jeszcze gotowa, by rozpocząć prawdziwie profesjonalną karierę, która staje się udziałem każdego zwycięzcy Konkursu Chopinowskiego. Jednak i tak wypada znacznie ciekawiej niż starsza od niej o 11 lat Włoszko-Holenderka Saskia Giorgin, w której grze nie ma absolutnie nic osobistego, czegoś, co choćby na chwilę przykuło uwagę.

To zresztą pytanie, które pojawia się co pięć lat, ale zapewne w tym roku będzie wracać szczególnie często. Czy Konkurs Chopinowski powinien być imprezą dla 30-latków? W dzisiejszym świecie, gdy na koncertowych estradach pojawiają się coraz młodsze gwiazdy, bo tego oczekują media, koncerny fonograficzne, a i publiczność poszukująca ciągłych nowości, ktoś, kto skończywszy 25 lat, nie osiągnął znaczącego sukcesu, już tego zapewne nigdy nie dokona. Przypadki wielkich karier rozkwitłych w dojrzałym wieku są coraz rzadsze i jeśli się zdarzają, to bez konkursowych zwycięstw.

Wielce pouczający jest przegląd życiorysów tegorocznych uczestników. Mamy wśród nich 15 nastolatków i drugą równie liczną grupę w przedziale wiekowym 20–22 lata. Wszyscy wpisują w biogramy nie tylko inne sukcesy konkursowe, ale także występy na poważnych festiwalach, w prestiżowych salach koncertowych z dobrymi orkiestrami czy dyrygentami.

Pierwsi Polacy

Stwierdzenie to dotyczy też niemal wszystkich 15 Polaków zakwalifikowanych do udziału w tegorocznym konkursie. Spośród tych, którzy wystąpili najwcześniej, 20-letni Tymoteusz Bies, student Akademii Muzycznej w Katowicach, zagrał z młodzieńczą świeżością. Wybrany na wejście nokturn H-dur odczytał jakby z lekką beztroską, charakterystyczną właśnie dla młodego człowieka, ale to chyba za mało, by odnieść sukces.

24-letniego Rafała Błaszczyka z Akademii Muzycznej w Bydgoszczy, ucznia m.in. przewodniczącej jury Katarzyny Popowej-Zydroń, cechuje niewątpliwie większe wyczucie stylu, ale jego interpretacje są z kolei bezosobowe.

21-letni Łukasz Piotr Byrdy, reprezentant uczelni poznańskiej, to pianista muzykalny i obdarzony temperamentem, choć jak wielu młodych wykonawców zbyt rzadko używający w grze pastelowych, subtelnych barw. To samo można powiedzieć o 19-letnim Adamie Mikołaju Goździewskim, uczniu szkoły muzycznej w Warszawie, którego czasami ponosi młodzieńcza żywiołowość i nie zawsze uzasadniona chęć wzmocnienia dźwięku.

On wszakże wypadł najciekawiej z tej pierwszej polskiej czwórki. W tym, co proponuje, jest tak ważny osobisty ton, a poza tym słychać, że gra sprawia mu przyjemność.

Czekanie na Azję

Wszystko co najciekawsze jednak nadal przed nami. Konkurs powoli się rozkręca. Jeszcze nie wiadomo, co przyniesie azjatycka fala, a przecież wśród 78 uczestników jest 33 pianistów z Japonii, Chin i Korei. Po pierwszych występach przedstawicieli tych krajów wydaje się wszakże, że to nie Japończycy będą dominować w stawce. Ich cechuje przede wszystkim techniczna poprawność, gdy tymczasem Koreańczycy ujmują świetną, dojrzałą pianistyką. Tacy muzycy jak Seong-Jin Cho czy Chi Ho Han, nawet jeśli nie zwyciężą w Warszawie, mogą śmiało ruszać na estrady świata.

Najbardziej jednak fascynują Chińczycy. Warsztatową perfekcję potrafią wzbogacić zadziwiającą wrażliwością. Są w ich interpretacjach emocje bliskie nam, Europejczykom, i jednocześnie jest coś innego, osobliwego, tajemniczego. Tak na przykład zagrał w pierwszym etapie Zhi Chao Julian Jia, którego sposób potraktowania Chopina to rodzaj wyzwania dla jurorów.

O pierwszym etapie Konkursu Chopinowskiego, który rozpoczął się w sobotę i potrwa do środy wieczór, mówi się, że jest najtrudniejszy dla jurorów i publiczności. W ciągu tych pięciu dni przez estradę Filharmonii Narodowej przemknie w ekspresowym niemal tempie 78 pianistów.

Każdy ma nieco ponad 20 minut, by zwrócić na siebie uwagę, udowodnić, że to on powinien dotrzeć jak najwyżej, aż do zwycięstwa. Wiadomo jednak, że taki pianistyczny tłum nie składa się wyłącznie z geniuszy, a wielokrotne słuchanie tych samych etiud, ballad czy nokturnów, bo wybory repertuarowe uczestników bywają podobne, szybko staje się męczące.

Pozostało 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Kultura
Decyzje Bartłomieja Sienkiewicza: dymisja i eurowybory
Kultura
Odnowiony Pałac Rzeczypospolitej zaprezentuje zbiory Biblioteki Narodowej
Kultura
60. Biennale Sztuki w Wenecji: Złoty Lew dla Australii
Kultura
Biblioteka Narodowa zakończyła modernizację Pałacu Rzeczypospolitej
Kultura
Muzeum Narodowe w Krakowie otwiera jutro wystawę „Złote runo – sztuka Gruzji”