O pierwszym etapie Konkursu Chopinowskiego, który rozpoczął się w sobotę i potrwa do środy wieczór, mówi się, że jest najtrudniejszy dla jurorów i publiczności. W ciągu tych pięciu dni przez estradę Filharmonii Narodowej przemknie w ekspresowym niemal tempie 78 pianistów.
Każdy ma nieco ponad 20 minut, by zwrócić na siebie uwagę, udowodnić, że to on powinien dotrzeć jak najwyżej, aż do zwycięstwa. Wiadomo jednak, że taki pianistyczny tłum nie składa się wyłącznie z geniuszy, a wielokrotne słuchanie tych samych etiud, ballad czy nokturnów, bo wybory repertuarowe uczestników bywają podobne, szybko staje się męczące.
– Zdarza się, że już po kilkunastu taktach wiem, że pianista nie będzie miał nic ciekawego do zaproponowania – mówi Garrick Ohlsson, juror i zwycięzca z 1970 r. Jednocześnie najstarsi obserwatorzy Konkursu Chopinowskiego do dziś wspominają, jak pół wieku temu w Filharmonii Narodowej pojawiła się 24-letnia Martha Argerich i pierwszą, krótką etiudą wbiła wszystkich w fotele.
A jednak ten pierwszy etap jest na swój sposób najciekawszy, bo niemal każdy uczestnik to wielka zagadka. O większości z nich nie wiemy nic lub prawie nic. Oto przy fortepianie kłania się publiczności 19-letnia Włoszka Michelle Candotti. Wygląda jak lekko przestraszona nastolatka, której kazano się wcielić w dorosłą artystkę, i nie wiadomo, czy za chwilę usłyszymy jedynie popis zdolnej uczennicy, czy zagra dla nas prawdziwa pianistka.
Coraz młodsze gwiazdy
Najczęstsze są wszakże sytuacje pośrednie. Sympatyczna Michelle ujmuje wrażliwością, ale nie jest jeszcze gotowa, by rozpocząć prawdziwie profesjonalną karierę, która staje się udziałem każdego zwycięzcy Konkursu Chopinowskiego. Jednak i tak wypada znacznie ciekawiej niż starsza od niej o 11 lat Włoszko-Holenderka Saskia Giorgin, w której grze nie ma absolutnie nic osobistego, czegoś, co choćby na chwilę przykuło uwagę.