Jak dorosnąć na Dzikim Zachodzie

Western to ciągle żywy gatunek, czego dowodem wchodzący do kin „Slow West" Johna Macleana.

Publikacja: 17.11.2015 19:45

Foto: M2 Films

Pogłoski o śmierci westernu, jakie często się pojawiały, okazały się całkowicie fałszywe. A nowe tytuły dowodzą wręcz odrodzenia tego jednego z najstarszych i najbardziej amerykańskiego z filmowych gatunków. Nie stronią od niego także debiutanci i nie zawsze są oni Amerykanami odwołującymi się do historii własnego kraju.

Najnowszym przykładem jest Szkot John Maclean, scenarzysta i reżyser „Slow West", nakręconego w udających z powodzeniem Dziki Zachód plenerach Nowej Zelandii. Jego pełnometrażowy, niskobudżetowy debiut doceniono w ojczyźnie westernu, przyznając Grand Prix Jury na tegorocznym festiwalu Sundance.

Maclean, miłośnik westernów (o czym z pasją opowiadał w wywiadach), zrealizował z jednej strony film – hołd dla klasyków gatunku, z drugiej zaś samodzielne dzieło, będące osobistym spojrzeniem na od dawna nieistniejący XIX-wieczny Dziki Zachód i ludzi, którzy tam próbowali żyć. Twórczo wykorzystał charakterystyczne schematy fabularne i stereotypy westernowych postaci, wzbogacając je o elementy kina drogi, romantycznej opowieści miłosnej i historię wchodzenia w dorosłość. A wszystko to w powolnym, kontemplacyjnym rytmie, pozwalającym w pełni i bez znużenia docenić walory opowiadanej historii.

Rok 1870. 17-letni szkocki arystokrata, romantyk i idealista Jay Cavendish (Kodi Smit-McPhee), zakochany bez pamięci i wbrew woli rodziców w wywodzącej się z niskiego stanu Rose Ross (Caren Pistorius), samotnie wyrusza w ślad za ukochaną do Ameryki. Uciekła tam wraz z oskarżonym o zbrodnię ojcem. Ich ślady prowadzą na Dziki Zachód.

Jay nie przyjmuje do wiadomości grożących mu niebezpieczeństw. Jego siłą jest ślepa miłość, dwa pistolety, koń i książka przewodnik „Hej, na Zachód!". Nie wie, że za uciekinierami wysłano list gończy, a ich tropem podążają łowcy nagród. Z niespodziewaną pomocą przychodzi mu tajemniczy kowboj, cyniczny, pozbawiony złudzeń (dla niego życie to przetrwanie) Siles Selleck (Michael Fassbender), stając się jego towarzyszem podróży, opiekunem i samowolnym mentorem.

Ich wspólna wędrówka przez pełną zagrożeń krainę to dla Jaya brutalna droga do dorosłości. To porzucenie niewinności na rzecz dojrzałości, idealizmu na rzecz pragmatyzmu.

Jeśli chce przeżyć, musi wyrzec się młodzieńczych mrzonek i fascynacji, spojrzeć trzeźwo na rzeczywistość, zrozumieć i w pełni zaakceptować reguły, na których opiera się i którymi rządzi się świat Dzikiego Zachodu. A także pogodzić się z faktem, że miłość, choćby najsilniejsza i najgłębsza, to za mało, by przeciwstawić się konieczności zabijania, by samemu przeżyć. Świat bowiem nie do końca jest dobry, a ludzie nie zawsze mają szlachetne intencje.

Pogłoski o śmierci westernu, jakie często się pojawiały, okazały się całkowicie fałszywe. A nowe tytuły dowodzą wręcz odrodzenia tego jednego z najstarszych i najbardziej amerykańskiego z filmowych gatunków. Nie stronią od niego także debiutanci i nie zawsze są oni Amerykanami odwołującymi się do historii własnego kraju.

Najnowszym przykładem jest Szkot John Maclean, scenarzysta i reżyser „Slow West", nakręconego w udających z powodzeniem Dziki Zachód plenerach Nowej Zelandii. Jego pełnometrażowy, niskobudżetowy debiut doceniono w ojczyźnie westernu, przyznając Grand Prix Jury na tegorocznym festiwalu Sundance.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Film
Prawda wyjdzie na jaw. Kryminały na Mastercard OFF CAMERA
Film
Media: Gerard Depardieu zatrzymany przez policję ws. napaści na tle seksualnym
Film
DZIEŃ #3 i zapowiedź DNIA #4 - Tyle słońca w całym mieście
Film
#Dzień 2 - Na szlaku Wilsona
Film
Rusza 17. edycja Międzynarodowego Festiwalu Kina Niezależnego Mastercard OFF CAMERA
Materiał Promocyjny
Co czeka zarządców budynków w regulacjach elektromobilności?