Nikt nie potwierdza, by istniało nagranie rozmowy Donalda Tuska z Janem Kulczykiem rzekomo podsłuchanej w 2014 r. w willi premiera przy ul. Parkowej w Warszawie – wynika z ustaleń „Rzeczpospolitej".
To był blef
O tym, że jest taśma z rozmową Tuska z Kulczykiem, a dysponują nią byli funkcjonariusze ABW, napisała czwartkowa „Gazeta Wyborcza". Zrelacjonowała, co ma się znajdować w części tajnych akt śledztwa podsłuchowego, które za dwa tygodnie ma zostać zamknięte.
Według „GW" jest tam notatka Centralnego Biura Antykorupcyjnego, z której wynika, że wśród najcenniejszych nagrań oferowanych na rynku ma być rozmowa Kulczyka z Tuskiem potajemnie nagrana w pierwszej połowie 2014 r. Gazeta twierdzi, że CBA w notatce nazywa posiadaczy i handlarzy nagrań „grupą wiedeńską", bo nagrania – łącznie 700 godzin – odsłuchiwano w Wiedniu.
Problem w tym, że nie ma potwierdzenia, że to nagranie komukolwiek oferowano. Gdyby to zrobiono, pierwszym zainteresowanym jego odkupieniem byłby zapewne Jan Kulczyk. W rozmowie z premierem miał bowiem wyjawić, jakie interesy na Wschodzie zamierza robić.
– Ale Kulczyk przed śmiercią (zmarł w lipcu – red.) nie zgłosił się do prokuratury jako pokrzywdzony – wskazuje nasz informator ze służb.