Gen. Janusz Nosek o rozmowie z Ryszardem Kaliszem: Nie podejrzewałem Tomasza Siemoniaka

To jest mój pierwszy wywiad, odkąd 23 lata temu wstąpiłem do służb specjalnych – mówi były szef kontrwywiadu wojskowego. I zaprzecza, by sugerował Ryszardowi Kaliszowi korupcję szefa MON.

Aktualizacja: 09.07.2015 07:17 Publikacja: 08.07.2015 21:04

Gen. Janusz Nosek o rozmowie z Ryszardem Kaliszem: Nie podejrzewałem Tomasza Siemoniaka

Foto: PAP/Tomasz Gzell

Rzeczpospolita: Najnowsze wydanie tygodnika „Do Rzeczy" publikuje fragment rozmowy Ryszarda Kalisza i Aleksandra Kwaśniewskiego nagranej w słynnej restauracji Sowa & Przyjaciele 6 października 2013 r. Najważniejszy wątek dotyczy rzekomej korupcji w resorcie obrony za czasów Tomasza Siemoniaka. Kalisz relacjonuje spotkanie z panem. I mówi: „on ma dowody na korupcję dużo wyżej (...) Siemoniak co najmniej"; „To są na razie poszlaki. Rozumiesz. On mi je przedstawił, pokazał. I one są, rozumiesz. Także tu jest gra na najwyższym szczeblu". Rzeczywiście spotkał się pan z Ryszardem Kaliszem?

Gen. Janusz Nosek, były szef Służby Kontrwywiadu Wojskowego
: 20 września 2013 r. szef MON wszczął procedurę odwołania mnie ze stanowiska szefa Służby Kontrwywiadu Wojskowego. Ta procedura trwa około dwóch tygodni, bo opinię muszą wyrazić prezydent, sejmowa Komisja ds. Służb Specjalnych oraz rządowe Kolegium Służb Specjalnych.

W tym właśnie czasie poprosiłem posła Kalisza o spotkanie. Znamy się od ponad dziesięciu lat, od czasów, gdy był ministrem spraw wewnętrznych. Uważałem, że ma doświadczenie polityczne i potrafi doradzić w trudnych sytuacjach. W przeszłości zdarzało się już, że się z nim konsultowałem, zwłaszcza w kwestiach prawnych.

Kalisz nie miał dużo czasu, pędził gdzieś między jedną telewizją a drugą.

Dlatego spotkaliśmy się przed audycją w TVN w przypadkowej kawiarni niedaleko tej telewizji. Rozmowa trwała ok. 20 minut.

O czym rozmawialiście?

O dwóch kwestiach. Najpierw poprosiłem o radę, jak mam postępować w sytuacji trwającej procedury odwołania. Chciałem się także dowiedzieć, jak mam bronić swego dobrego imienia przed atakami polityków PiS, takich jak ówczesny poseł Tomasz Kaczmarek, czyli agent Tomek, a także członek Komisji ds. Służb Specjalnych Marek Opioła.

W tamtym czasie takich ataków było mnóstwo. Pan Kaczmarek zarzucał mi choćby współpracę z rosyjskimi służbami specjalnymi za plecami premiera.

Jako szef służby miałem instrumenty, żeby się przed takimi atakami bronić. Chciałem się od Kalisza dowiedzieć, co będzie, gdy odejdę ze stanowiska.

I co panu doradził?

Obiecał, że w razie czego udzieli mi pomocy prawnej.

A druga kwestia, o której rozmawialiście?

Starałem się, aby nowym szefem SKW został płk Dariusz Pilarz, mój pierwszy zastępca. Przedstawiłem Kaliszowi tę kandydaturę i poprosiłem o polityczne wsparcie. Chodziło o to, aby w razie pytań i konsultacji na poziomie politycznym Kalisz powiedział o nim dobre słowo.

O niczym innym nie rozmawialiśmy. W czasie naszego krótkiego spotkania nie wyraziłem jakichkolwiek podejrzeń dotyczących ministra Siemoniaka. Po prostu SKW nigdy takich podejrzeń nie miała i nie ma ich także dziś. Jako służba nigdy nie kwestionowaliśmy rzetelnego przeprowadzania procedur przetargowych przez ministra.

Chce pan powiedzieć, że Kalisz sobie wszystko wymyślił? Co prawda znany jest w politycznym światku z koloryzowania, ale nie z mitomanii.

Jedyne słowa, które mogły paść, to jakaś ogólna ocena sytuacji w resorcie obrony. W tym czasie zaczęły się ukazywać publikacje sugerujące, że zostałem odwołany dlatego, że SKW miała zastrzeżenia do generała Waldemara Skrzypczaka, wiceszefa MON odpowiedzialnego za zakup uzbrojenia. Kwestia ta mogła być skwitowana kilkoma zdaniami na końcu spotkania.

To opowiem panu wersję, która jest popularna w światku politycznym. Nosek był rozgoryczony, bo nie spodziewał się, że zostanie odwołany za sprawę Skrzypczaka. Uznał więc, że jeśli do tego doszło, to nad Skrzypczakiem stoi ktoś wyżej, kto go kryje. I powiedział Kaliszowi, że to „Siemoniak co najmniej".

To wnioski wyciągnięte niesłusznie. To był dla mnie trudny czas. Ale czy byłem rozgoryczony czy nie – to nie ma znaczenia. Bo spotkanie w ogóle nie dotyczyło mojego samopoczucia i okoliczności mojego odejścia. Co najwyżej mogłem odnieść się do medialnych dywagacji o powodach mojej dymisji. Ale – powtarzam – nigdy nie wyrażałem jakichkolwiek podejrzeń dotyczących korupcji ministra Siemoniaka!

Ale czuł się pan wtedy przegrany w konfrontacji ze Skrzypczakiem, prawda? Nie wiedział pan, że generał odejdzie kilka tygodni po panu.

Nie traktowałem sprawy generała Skrzypczaka personalnie. SKW wykonywała w tej sprawie swoje zadania, a materiał przedstawiliśmy prokuraturze. Nie było żadnej wojny generałów, jak twierdziły media. Nie grałem przeciw niemu, więc nie mogłem przegrać. Jest mi emocjonalnie obojętny – jak każdy inny oficer, którym zajmowała się SKW. Faktem jest, że odwołanie było dla mnie zaskoczeniem. Koincydencja tych zdarzeń wywoływała w mediach jednoznaczne interpretacje. Minister Siemoniak podkreśla, że miał prawo dokonania takiej zmiany. I rzeczywiście miał.

Kalisz mówi dziś tak: „Powtórzyłem emocjonalne słowa gen. Noska. Nosek nie powiedział mi, o co chodzi. Był bardzo wzburzony". I jeszcze o tych pańskich słowach na odchodne: „Na koniec rzucił dwa, trzy zdania, jak to często bywa w przypadku ludzi odwołanych z funkcji".

Na szczęście nasze spotkanie z posłem Kaliszem nie odbywało się w cztery oczy, tylko w cztery osoby. Uczestniczyli w nim jeszcze jeden funkcjonariusz SKW oraz były funkcjonariusz innej służby.

Czy ów funkcjonariusz SKW to wspomniany płk Pilarz?

Nie podam żadnych personaliów, bo nie jestem do tego upoważniony.

Kalisz sugeruje też, że po wybuchu afery dzwonił pan do niego z przeprosinami za oświadczenie, w którym zapewnił pan, że „nigdy nie przekazywał jakichkolwiek informacji o działalności SKW posłowi Ryszardowi Kaliszowi, w szczególności nie sugerował, że dysponuje dowodami w konkretnych sprawach".

W pełni podtrzymuję to oświadczenie. Do Kalisza rzeczywiście dzwoniłem, ale nie przepraszałem go. Rozmawialiśmy w niedzielę, gdy pojawiła się zapowiedź publikacji w „Do Rzeczy", ale nie była jeszcze znana jej treść. Nie mogłem w niedzielę przepraszać za oświadczenie SKW, które odnosiło się do treści opublikowanych w poniedziałek, gdy poznaliśmy zapis rozmowy.

To po co pan dzwonił do Kalisza?

Chciałem się dowiedzieć, co powiedział na mój temat podczas nagranego w restauracji spotkania. Powiem tak – pamięć ludzka jest zawodna. Niewiele zapamiętał zarówno z naszej rozmowy, jak i ze swego spotkania z kolegami.

Rozmawiał pan w tym czasie o swej sytuacji jeszcze z innymi politykami?

Tak, rozmawiałem. Wiem, że kontakty funkcjonariuszy służb specjalnych z politykami budzą emocje. Ale kontakty szefów służb nie powinny. Spotykamy się z politykami na różnych poziomach – od Komisji ds. Służb Specjalnych po spotkania formalne i nieformalne, np. przyjęcia z okazji świąt państwowych. Nie jest istotne, kto się z jakim politykiem spotyka, tylko o czym rozmawia. Ja nigdy z nieuprawnionymi politykami nie rozmawiałem o sprawach służbowych. I dlatego z całą mocą chcę powtórzyć, że z Ryszardem Kaliszem także na te tematy nie rozmawialiśmy.

Po odwołaniu ze stanowiska szefa SKW przez półtora roku pozostawał pan oficerem tej służby. Ale z tego co wiem, niedługo się to zmieni. Odchodzi pan, prawda?

Decyzję podjąłem na początku roku, a miesiąc temu złożyłem raport odejścia. Rozstanę się ze służbami specjalnymi 15 lipca, dokładnie w 23. rocznicę wstąpienia do Urzędu Ochrony Państwa. Nie ma to kompletnie związku z publikacją taśm.

Rzeczpospolita: Najnowsze wydanie tygodnika „Do Rzeczy" publikuje fragment rozmowy Ryszarda Kalisza i Aleksandra Kwaśniewskiego nagranej w słynnej restauracji Sowa & Przyjaciele 6 października 2013 r. Najważniejszy wątek dotyczy rzekomej korupcji w resorcie obrony za czasów Tomasza Siemoniaka. Kalisz relacjonuje spotkanie z panem. I mówi: „on ma dowody na korupcję dużo wyżej (...) Siemoniak co najmniej"; „To są na razie poszlaki. Rozumiesz. On mi je przedstawił, pokazał. I one są, rozumiesz. Także tu jest gra na najwyższym szczeblu". Rzeczywiście spotkał się pan z Ryszardem Kaliszem?

Gen. Janusz Nosek, były szef Służby Kontrwywiadu Wojskowego
: 20 września 2013 r. szef MON wszczął procedurę odwołania mnie ze stanowiska szefa Służby Kontrwywiadu Wojskowego. Ta procedura trwa około dwóch tygodni, bo opinię muszą wyrazić prezydent, sejmowa Komisja ds. Służb Specjalnych oraz rządowe Kolegium Służb Specjalnych.

W tym właśnie czasie poprosiłem posła Kalisza o spotkanie. Znamy się od ponad dziesięciu lat, od czasów, gdy był ministrem spraw wewnętrznych. Uważałem, że ma doświadczenie polityczne i potrafi doradzić w trudnych sytuacjach. W przeszłości zdarzało się już, że się z nim konsultowałem, zwłaszcza w kwestiach prawnych.

Kalisz nie miał dużo czasu, pędził gdzieś między jedną telewizją a drugą.

Dlatego spotkaliśmy się przed audycją w TVN w przypadkowej kawiarni niedaleko tej telewizji. Rozmowa trwała ok. 20 minut.

Pozostało 80% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Wydarzenia
RZECZo...: powiedzieli nam
Wydarzenia
Nie mogłem uwierzyć w to, co widzę
Wydarzenia
Polscy eksporterzy podbijają kolejne rynki. Przedsiębiorco, skorzystaj ze wsparcia w ekspansji zagranicznej!
Materiał Promocyjny
Jakie możliwości rozwoju ma Twój biznes za granicą? Poznaj krajowe programy, które wspierają rodzime marki
Wydarzenia
Żurek, bigos, gęś czy kaczka – w lokalach w całym kraju rusza Tydzień Kuchni Polskiej