W ubiegłym tygodniu minęła 14. rocznica wybuchu afery hazardowej w rządzie PO–PSL. Chodziło o rzekomy lobbing polityków PO, który miał doprowadzić do korzystnych rozwiązań prawnych dla biznesmenów z branży hazardowej. Zasiadał pan w komisji śledczej, która miała wyjaśnić tę sprawę. Jak pan wspomina prace w niej?
Dosyć sceptycznie oceniam funkcjonowanie tej komisji. Jeszcze przed jej powołaniem premier Donald Tusk zdymisjonował pięć osób z rządu. Komisja pracowała blisko pół roku, przesłuchała niemal armię świadków, którzy z reguły zasłaniali się brakiem wiedzy lub pamięci. Po zakończeniu prac nie było żadnego ciągu dalszego. Dziś można stwierdzić, że jedyne konsekwencje wyciągnął pan premier. Dużą popularność przed kamerami zdobyli niektórzy członkowie komisji. Przecież posiedzenia transmitowane były na żywo. Przewodniczący Mirosław Sekuła był w trudnej sytuacji, bo często był atakowany przez członków komisji. Dużo było takiej politycznej piany.