Ukraina odwraca się od Polski

To był już tylko mit przynajmniej od roku, ale deklaracja Petra Poroszenki oznacza koniec złudzeń: dla Ukrainy stosunki z Polską przestały mieć strategiczne znaczenie.

Publikacja: 25.08.2015 20:32

Ukraina odwraca się od Polski

Choć poniedziałkowe rozmowy w Berlinie z kanclerz Angelą Merkel i prezydentem François Hollande'em po raz kolejny nie przyniosły efektów, ukraiński przywódca przyznał, że nie jest zainteresowany poszerzeniem grona zachodnich państw negocjujących z Władimirem Putinem o którykolwiek kraj, w tym Polskę.

W ten sposób zaledwie trzy tygodnie od objęcia urzędu Andrzej Duda musi się pogodzić z porażką drugiego (obok powstania stałych baz NATO w naszym kraju) postulatu w sprawach międzynarodowych, jaki zgłaszał w kampanii wyborczej.

Tyle że to przynajmniej w równej mierze także porażka rządu. I to nie tylko dlatego, że m.in. w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej" szef naszej dyplomacji Grzegorz Schetyna postulował negocjowanie z Kremlem w „formacie genewskim" – z udziałem USA i Unii Europejskiej.

Poroszenko przede wszystkim wyciągnął wniosek z polityki prowadzonej przez nasz kraj od wybuchu rewolucji na Majdanie. Zanim do niej doszło, Polska roztaczała przed Ukraińcami miraże integracji z Unią Europejską i NATO. Lansowała się jako „adwokat" ukraińskiej sprawy, „pośrednik" między Brukselą i Waszyngtonem a Moskwą.

Ale gdy Putin uderzył na Krym i Donbas (czym zaskoczył Polskę, jak zresztą cały Zachód), nasz kraj nagle stał się nieobecny. Nie wsparł Ukraińców znaczącymi funduszami, nie przekazał im broni, nie wprowadził dodatkowych sankcji wobec Moskwy. A polskie opowieści o perspektywach integracji Ukrainy z Unią okazały się mrzonką.

Wobec egzystencjalnego zagrożenia swojego kraju Poroszenko woli więc negocjować z państwem, które rzeczywiście może powstrzymać nową ofensywę Kremla – Niemcami. Zapewne chciałby to robić także z Ameryką, ale ta, pochłonięta walką z Państwem Islamskim i rywalizacją z Chinami, nie ma do tego głowy. Na kontakty z Polską to Poroszenko z kolei nie ma natomiast czasu. Do tego stopnia, że w ciągu pierwszych stu dni urzędowania nowego prezydenta nie znalazł w swoim kalendarzu paru godzin na przyjęcie Dudy w Kijowie.

Choć poniedziałkowe rozmowy w Berlinie z kanclerz Angelą Merkel i prezydentem François Hollande'em po raz kolejny nie przyniosły efektów, ukraiński przywódca przyznał, że nie jest zainteresowany poszerzeniem grona zachodnich państw negocjujących z Władimirem Putinem o którykolwiek kraj, w tym Polskę.

W ten sposób zaledwie trzy tygodnie od objęcia urzędu Andrzej Duda musi się pogodzić z porażką drugiego (obok powstania stałych baz NATO w naszym kraju) postulatu w sprawach międzynarodowych, jaki zgłaszał w kampanii wyborczej.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: Dlaczego Tusk przerwał Trzeciej Drodze przedstawianie kandydatów na wybory do PE
Publicystyka
Annalena Baerbock: Odważna odpowiedzialność za wspólną Europę
Publicystyka
Janusz Lewandowski: Mój własny bilans 20-lecia
Publicystyka
Artur Bartkiewicz: Wybory do Parlamentu Europejskiego. Dlaczego tym razem Lewicy miałoby się udać?
Publicystyka
Roman Kuźniar: Czy rząd da się wpuścić w atomowe maliny?
Materiał Promocyjny
Wsparcie dla beneficjentów dotacji unijnych, w tym środków z KPO